Przełom na miarę Bosmana? Nie sądzę…
Finansowe Fair Play ma wejść w życie od początku przyszłego sezonu, ale są tacy, którzy chcą zablokować jego wprowadzenie. I nie są to kluby.
Prawnik Jean-Louis Dupont, który zmienił oblicze światowego futbolu uważa, że przepisy Finansowego Fair Play łamią zapisy europejskich praw o konkurencji i swobodzie inwestycji. Ten sam człowiek jest odpowiedzialny za pozytywne zakończenie sprawy rozwiązania kontraktu Jeana-Marca Bosmana, od którego nazwiska powstała znana w piłkarskim świecie reguła „Prawa Bosmana”.
– Niektóre kluby rzeczywiście przesadzają z wydatkami, ale nadszedł czas na mocne przypomnienie organom antymonopolowym Unii Europejskiej, że piłka nożna, w której tak jak w innych branżach przepływają miliardy euro, musi działać zgodnie z obowiązującym prawem. – twierdzi Dupont.
– Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę co UEFA chce osiągnąć. Regulacje te mają na celu stymulowanie długoterminowych inwestycji, takich jak szkolenie młodzieży i poprawa infrastruktury, przedkładając je nad krótkoterminowe spekulacje. Przynajmniej na papierze tak to wygląda. – komentuje dyrektor ds. PR Polskiego Związku Piłkarzy, Piotr Kasprzyk.
Według Duponta, zapisy FFP przypominają zmowę o ograniczaniu inwestycji, która stanowić może naruszenie prawa o konkurencji na terenie Unii Europejskiej oraz swobodę przepływu towarów i usług. Nawet jeśli forsowane przez UEFA przepisy mają wyższy cel i mają za zadanie ograniczyć nieprzemyślane wydatki, piłkarska federacja musi udowodnić przed komisją w Luksemburgu, że jest to najmniej restrykcyjny środek zapobiegawczy, jaki można było wybrać. To wydaje się jednak mało prawdopodobne.
– Należy pamiętać o perspektywie pracownika. Kluby mają olbrzymie zaległości finansowe względem zawodników, i nie można tu mówić tylko o polskim rynku. Finansowe fair play na pewno jest krokiem, jednym z dwóch, w dobrym kierunku. – dodaje Kasprzyk. Drugim jest wprowadzenie minimalnych wymagań dotyczących europejskiego zawodowego kontraktu zawodniczego. Trzeba dodać, iż nie byłoby ich implementacji, gdyby sprawą nie zajął się Parlament Europejski. Od kwietna ubiegłego roku wszystkie federacje europejskie muszą w ciągu trzech lat przystosować wewnętrzne przepisy regulujące wymogi, jakim powinien odpowiadać typowy kontrakt piłkarski. Założeniem twórców jest ujednolicenie standardowego kontraktu, a tym samym zrównanie minimalnego stopnia ochrony interesów obu stron kontraktu, z jednoczesnym poszanowaniem przepisów prawa wspólnotowego. – kontynuuje.
Wyjściem z tej sytuacji może być wprowadzenie – wzorem Francji – „luksusowego” podatku dla najbogatszych klubów, pokroju Manchesteru City FC i Paris Saint-Germain. UEFA broni się jednak, uzasadniając wybór wyższą koniecznością, która dała klubom pozytywny impuls do wzmożonej pracy na rzecz poprawy finansowej swoich kont.
– To także wymusi na klubach racjonalizowanie polityki finansowej. Innymi słowy, nie masz, nie wydawaj. – podsumowuje pracownik PZP.
Reasumując, FFP powinno się obronić. Trzeba mieć świadomość, że celem realizacji tych przepisów nie jest wrzucenie wszystkich klubów Europy do jednego, finansowego worka. Restrykcje mają uświadomić klubowym księgowym, że często wydawane przez nich pieniądze są marnotrawione. A w sytuacji, w której każde euro, funta, czy dolara trzeba będzie obejrzeć dwa razy, pieniądze powinny być wydawane z głową.