Izo, piszę do Ciebie…
Koniec tasiemca? Nie, to dopiero kolejny odcinek. Taka była pierwsza myśl po niedawnym oświadczeniu wielmożnej pani prezes Warty Poznań. Niestety, nie pomyliłem się.
Izabella Łukomska-Pyżalska wyprzedza świąteczne nastroje i już rozpoczęła swoją własną szopkę bożonarodzeniową. Zaczęło się… W sumie nie, zacząć to się zaczęło w styczniu 2011 roku. Oświadczenie to tylko ciąg dalszy. Zatem piszę do Ciebie Izo.
Z dniem 1 grudnia 2012 roku Spółka Family House ogranicza sponsoring Warty Poznań. Z perspektywy zarządu Spółki Family House doszłam do wniosku, ze środki finansowe, które przeznaczam na pierwszą drużynę klubu są nieadekwatne do jej wyników sportowych.
Kalkulując na chłodno, Family House sponsorując Wartę Poznań, osiągnęło swoje założenia marketingowo-promocyjne już dawno temu, a środki, które obecnie przeznacza spółka na rzecz klubu, mówiąc krótko nie przekładają się już w żaden sposób na poprawienie wizerunku i większą rozpoznawalność firmy.
To takie mydlenie oczu. Bo niby dla kogo Family House miało stać się bardziej rozpoznawalne? Dla tej garstki kibiców przybywających na mecze? Izo, wspominasz o stworzeniu świetnych warunków oraz szerokiego sztabu szkoleniowego. Nie dodajesz jednak, iż zapewnienie odpowiednich możliwości rozwoju przedsiębiorstwa, a tak należy podchodzić w tym przypadku do klubu, to podstawa. Co do trenerów… cóż, to norma, że niektórzy wolą ich zmieniać jak rękawiczki. Ty trochę pomyliłaś szatnię z garderobą. Metoda ta trafną nie jest i nigdy nie była. Potwierdzasz to co wcześniej było w Polonii Warszawa, a szukając w wielkiej Europie, tam gdzie kręciłaś się uroczo – Atletico Madryt za Jesusa Gila.
Izabello, także żale, iż zainwestowałaś w klub około 20 milionów złotych są dość zabawne. I to wyliczenie, w sumie litania, jak trafnie to określiłaś:
– wynagrodzenia zawodników, trenerów i pracowników,
– koszty wynajmu Stadionu Miejskiego,
– koszty organizacji meczów domowych,
– koszty organizacji meczów wyjazdowych.
I tak dalej. Myślę sobie, że skoro ktoś decyduje się na zabawę w piłkę nożną to zdaje sobie sprawę, że nie wyjmie z niej bez odpowiedniego systemu zarządzania i szkolenia. A tu… No straszne, że trzeba płacić pracownikom. Ciekawe jak wiedzie się zatrudnionym w Family House? Hmm… Kryzys kładzie ponoć macki szeroko na branży deweloperskiej.
Ponieważ ja, Izabella Łukomska-Pyżalska, prezes sekcji piłki nożnej Warty Poznań, poświęciłam jej wiele czasu, zdrowia i nerwów, pokochałam Wartę, chce dla niej jak najlepiej. Przyszła jednak pora na zmiany – wydałam miliony, chcąc rozwinąć klub i jestem absolutnie przekonana, że udało się tego dokonać na wielu polach. Od dnia mojego pojawienia się w Warcie, zawsze dziwiło mnie podejście piłkarzy do zawodu i swoich zarobków. Polska piłka jest niesamowicie przepłacana. Jeden z moich piłkarzy powiedział, że ledwo jest w stanie wyżyć za 4 tysiące złotych miesięcznie, w wieku 21 lat nie mając rodziny, dysponując opłaconym mieszkaniem. To oburzające.
Być może część, lub większość piłkarzy ze względów finansowych zdecyduje się rozstać zimą z Wartą. W ich miejsce pojawią się nowi zawodnicy, w tym także z drużyny rezerw lub wyróżniający się juniorzy, dla których ten sport to również pasja, a nie tylko droga do łatwego zarobku. Pensje będą więc mniejsze, a w zasadzie normalniejsze. Pierwszoligowa Warta będzie grała nadal.
Ciągle to „JA”… Oczywiście, sytuacja z 21-latkiem najszczęśliwsza nie jest. Jednakże… pozwolę sobie Izo wtrącić jedną uwagę a propos cięć pensji. Po pierwsze, łatwo nie będzie, bo umowy, nawet te podwójne, są po to, aby się z nich wywiązać. Nie wystarczy powiedzieć, że się chce komuś obciąć wynagrodzenie. Niektórzy zawodnicy mogą być złośliwi, zaprzeć się, a nie można rozwiązać kontraktu jednostronnie, a płacić trzeba. Wnioski do Izby ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych bez uzasadnionej przyczyny też będą odrzucane. I co? Utworzysz klub, dajmy na to Trochima? Żalisz się, że są wysokie kontrakty, ale to Ty je podpisywałaś z dość przeciętnymi graczami. Jedyne co może cieszyć to, że zdolna poznańska młodzież dostanie szansę. Chyba.
Rozumiem rozgoryczenie wynikami, ale trzeba spojrzeć na skład. Ty nie musisz się znać na piłce, ale trzeba było zatrudnić osoby kompetentne, a nie te z polecenia „kogoś tam”.
Masz pretensje do miasta. Są uzasadnione, owszem. Ale tylko po części. Warta nie jest najlepszym partnerem dla promocji przez sport. Widziałaś średnią widzów na spotkaniach? Słabo to wygląda. Dwunaste miejsce w lidze, daleko w tyle za Nowym Sączem czy Olsztynem. A jeszcze bardziej przekonującym argumentem jest osoba Twojego męża, który według wielu trzęsie klubem. Wiesz, jakoś trudno się dziwić Poznaniowi, że nie chce dać funduszy na zabawkę Jakuba Pyżalskiego, posiadacza wyroku o rozbój. Jak to było? „Moi rodzice nie byli krezusami, nie byli sekretarzami partii, ubekami, nie mieli przełożenia na tanie kredyty, więc przemycałem papierosy. To wszystko.” No właśnie. O strzelaniu w stopę jakiegoś faceta na dyskotece wspominać nie będę. Przecież to oczywiste, że na imprezy chodzi się z pistoletem.
A wiesz w czym jest największy problem? Że trudno powiedzieć czy bardziej chciałaś promować siebie czy klub. Za każdym razem Ty chciałaś być na pierwszym miejscu. Do pewnego momentu można było sądzić, że to wypadkowa tego, iż jesteś po prostu znana. Jednak z czasem jasne się stało, że na dobrą sprawę klub powinien Tobie płacić za wykorzystanie wizerunku. Serio. Pojawiłaś się na znaczkach klubowych, dzięki czemu każdy mógł Cię mieć za 2,20 zł. Byłaś główną atrakcją Dnia Świętego Marcina, obsadziłaś najważniejszą rolę w urodzinowym lipdubie. Pięknie wyszłaś. Serio. Tylko, że to nie Ty miałaś być promowana. Spójrz w te wszystkie newsy, które ukazały się na całym świecie, gdy przejęłaś Wartę. Policz sobie ile razy wymieniano tam nazwę klubu, a ile Twoje imię.
Od oświadczenia nie minęło kilka godzin, a Ty byłaś już w TVN 24. I co zabawne, nikt tam nie pytał o przyszłość klubu, a o Ciebie. Już rozumiesz w czym jest problem? To Warta wypromowała Ciebie. Na nowo. Można rzec, że rozebrała Cię przed jeszcze szerszą publiką niż Playboy.
A może, zgodnie z opiniami wielu, klub był jedynie pralnią pieniędzy dla pana Jakuba? Pralka się zapchała, więc można zwinąć interes? W sumie przykrywka byłaby to niezła, prawda?
W wywiadzie dla Weszło! padły takie Twoje słowa:
Kiedy parkowałam jeszcze na deptaku, to były tam przynajmniej dwie ładne rzeczy – Stary Browar i mój samochód. Naprawdę. Ludzie robili sobie nawet z nim zdjęcia. A teraz co? Browar został, a oprócz tego są tylko stragany z kapciami i skarpetami za dwa złote.
Też mam wybujałe ego. Ale Ciebie nie przebiję, ba, mierzyć się z Tobą nie może nawet Paweł Zarzeczny… Sorry, że zwracałem się per Ty. Izo, Pani Izo.
Zapomniałbym, 100 lat. Piękny jubileusz klubu. Sto lat.