Wojciech Żaliński: rozmawiając ze sponsorami, uderzamy w tony sentymentalne
Wojciech Żaliński stawia pierwsze kroki w roli prezesa Czarnych Radom i od razu musi sobie radzić z trudną sytuacją finansową klubu. Nie składa jednak broni. Inspiracji szukał na IX Kongresie Sport Biznes Polska.

Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Pewnie trudno było pożegnać parkiet i przejść do gabinetu prezesa? Jeszcze chciałoby się pograć?
Wojciech Żaliński, prezes Czarnych Radom: – Nie ukrywam, że chciałbym dalej grać w siatkówkę. Starsi koledzy jeszcze skutecznie rywalizują na parkietach, a mi już zdrowie nie pozwala robić tego, co najbardziej kocham. Nie będę kolorował rzeczywistości, trudno było wejść w rolę prezesa. Przeszło rok temu zrezygnowałem z zawodowego uprawiania sportu, szukałem dla siebie drogi i trafiło się tak, że zostałem prezesem klubu sportowego. Dzisiaj nie potrafię powiedzieć, jak długo nim będę.
Praca w excelu, przygotowywanie prezentacji dają się we znaki?
– Technicznie umiem wszystko wykonywać, znam wszystkie aplikacje, zaskoczył mnie za to natłok obowiązków. W małym klubie nie mamy struktury korporacyjnej, gdzie można zarządzać i wydawać polecenia. Wszystko opiera się na mnie i mojej pracownicy. Musimy odebrać każdy telefon. Uderzyła mnie masa problemów w funkcjonowaniu spółki.
Aspekty prawno-finansowe?
– Oczywiście, ale też bieżąca sytuacja finansowa spółki. Nie da się ukryć, że mój klub jest w bardzo trudnym położeniu, mamy chroniczne problemy i zarządzanie w takich warunkach nie jest łatwe, szczególnie dla początkującego prezesa.
Na pewno wielu przedsiębiorców oglądało pana w meczach PlusLigi i reprezentacji Polski, ale kiedy się przychodzi na spotkanie biznesowe, to wspomnienia nie wystarczą?
– Pierwsze wrażenie to zawsze jest serdeczność ze strony naszych partnerów. Szybko jednak przechodzimy z etapu „sentyment” do teraźniejszości biznesu i tutaj już się sprawy komplikują. Sponsor zazwyczaj oczekuje długofalowej, interesującej strategii. Ja w obecnej sytuacji spółki wszystko, co mogę robić, to działania doraźne, na teraz i nie ukrywam, że nie są to łatwe rozmowy.
Jakich argumentów można używać w takiej sytuacji? Trzeba się powoływać na popularność siatkówki?
– Myślę, że z jednej strony tak, ale z drugiej my też nie jesteśmy jakimś super atrakcyjnym produktem, bo gramy w 1 lidze. Zawsze lepiej jest oferować PlusLigę, czyli coś, do czego środowisko radomskie było przyzwyczajone przez ponad dekadę. Pierwsza liga to mniejszy ekwiwalent reklamowy, mniej transmisji, więc oferta już na starcie jest gorsza niż klubu z PlusLigi. Uderzamy w tony sentymentalne, bo mamy dość ograniczony krąg potencjalnych partnerów biznesowych. Często są to ludzie związani z klubem od dawna i mam nadzieję, że na dobre i na złe.
Trudno pozyskać międzynarodową korporację, więc trzeba bazować na większej liczbie mniejszych sponsorów?
– Taka jest struktura klubu z Radomia. Budżet klubu był tak skonstruowany, że sporą część pieniędzy wnosiły spółki Skarbu Państwa, do tego samorząd i sektor prywatny. Dzisiaj nie mamy strategicznego sponsora z grupy spółek Skarbu Państwa. Cały czas otrzymujemy wsparcie od samorządu, ale musimy zwiększyć udział biznesu w drabinie sponsorów klubu.
W Radomiu jest Radomiak, do tego choćby koszykarze HydroTruck Radom. Nie brakuje podmiotów, które chciałyby odnosić sukcesy. Radomiak jest tak duży, że przysłania innych? A może można się tutaj pokusić o jakąś współpracę?
– Radomiak góruje nad resztą klubów pod względem zainteresowania kibiców, partnerów, gra w PKO BP Ekstraklasie. Jest ponad wszystkimi. Dalej jest spora grupa mniejszych klubów, które mają swoje ambicje: Moya Radomka Radom gra w Tauron Lidze Kobiet, Akademia Piłki Ręcznej w 1 lidze kobiet, jest też ekstraklasowa drużyna piłkarek. To dużo jak na takie miasto jak Radom, czyli nie najmniejsze, ale też niebędące metropolią. Na pewno sobie przeszkadzamy w pozyskiwaniu sponsorów. Z punktu widzenia zarządu, gdyby to był jeden klub, jedna spółka. Nie jesteśmy miastem wojewódzkim, co nas też w pewien sposób ogranicza. Nie narzekamy, ale w tych trudnych warunkach próbujemy ratować nasz klub.
Tie break będzie należał do was?
– Najwięcej nadziei daje postawa sportowa drużyny, która podniosła się po turbulencjach na początku sezonu, zmianie trenera, rozgrywającego, powrocie do zdrowia dwóch liderów. W obliczu tej ciężkiej sytuacji finansowej chłopcy fantastycznie prezentują się na boisku i są promykiem nadziei dla kibiców i wszystkich, którzy są związani z Czarnymi Radom
