Aktualności 21 czerwca 2024

Szef grupy Olympia Fight Promotions zdradza kulisy pracy. „Nie idziemy w ilość, a w jakość”

autor: Adrian Janiuk
Jedną z największych polskich grup menedżerskich w sportach walki jest Olympia Fight Promotions prowadzona przez Piotra Janickiego. OFP ma zawodników praktycznie w każdej dużej federacji MMA w Polsce. Z założycielem grupy porozmawialiśmy o tajnikach pracy menedżera w tym trudnym, ale ciekawym środowisku.

Niezmiennie od kilku ładnych lat sporty walki są jednym z najszybciej rozwijających się sportów, zarówno w Polsce jak i na świecie. Młodzież chętnie wybiera taką formę aktywności fizycznej, a co bardziej utalentowane i chętne do pracy jednostki przebijają się i walczą na galach. MMA podbija serca fanów, co pokazuje frekwencja na tego typu eventach. Najlepszym przykładem jest dwukrotne zapełnienie PGE Narodowego przez organizację KSW.

Zawodnicy stają się idolami, co widać po medialnej rozpoznawalności legend polskiego MMA Joanny Jędrzejczyk, Jana Błachowicza czy Mameda Khalidova. Sporty walki to oczywiście sport indywidualny, ale ogromne znaczenie dla postawy fightera ma team. Na niego składają się oczywiście trenerzy, koledzy z maty, ale również menedżerowie. Ci ostatni są w dużej mierze odpowiedzialni za rozpoznawalność zawodnika, częstotliwość jego walk, zaplecze medyczne itp. Tak naprawdę menedżerowie zajmują się wszystkim, a jedyne czego nie mogą zrobić, to wejść do klatki z zawodnikiem.

– Jak wielu zawodników masz pod swoimi skrzydłami?

Piotr Janicki: – Po ponad 3 latach prowadzenia teamu Olympia Fight Promotions, wraz ze swoją partnerką biznesową, udało nam się zbudować team liczący 40 zawodników. Jak to w życiu bywa, zdarzają nam się i nam rotację, czasami zawodników przybywało w zawrotnym tempie, zdarzało się również, że nasz ścieżki się rozchodziły, niemniej jednak budujemy OFP powoli, lecz konsekwentnie. Tak, by móc zapewnić zawodnikom wszystko, co najlepsze, a co najważniejsze zaopiekować się nimi w pełni naszych możliwości. Nie idziemy w ilość, a w jakość.

– Taka liczba fighterów to duże wyzwanie, jak sobie z tym radzisz?

– Tak oczywiście, jest to spore wyzwanie. Z uwagi na różnorodność zawodników i kategorii, w których walczą. Każdy zawodnik/zawodniczka oznacza indywidualne podejście do rozwoju kariery. Skupiamy się przede wszystkim na tym, aby poznać cele i możliwości takiej osoby, kolejno odpowiednio ją ukierunkować i walczyć o jej pozycję na rynku MMA. W tym wszystkim ważne są kontakty, ale przede wszystkim chęci obu stron, a ja je zdecydowanie posiadam, gdyż czerpię z tego ogromną satysfakcję;

– Trzeba do każdego z nich podchodzić indywidualnie, poznać każdego zawodnika itp., ale chyba to lubisz?

– Tak, gdybym tego nie lubił nie byłbym w stanie tego robić. W życiu ważne jest to, aby robić to, co sprawia Ci prawdziwą przyjemność. Na szczęście pomaga mi w tym moja partnerka i wspólniczka Anna Nowicka, bez której dawno już bym zrezygnował na samym początku, kiedy było ciężko.

Co zawodnik to inna sytuacja do rozwiązania, zarówno ta zawodowa. jak i czasami zwyczajna, prywatna, życiowa. Jeżeli kogoś poznasz, w tym wypadku zawodnika i tworzysz z nim pewną relację, to o wiele łatwiej jest Ci z nim współpracować. Znasz nie tylko jego potrzeby, ale również słabe strony, marzenia i możliwości.

– Na czym dokładnie polega bycie menadżerem? Jaki jest zakres obowiązków?

– Zostać menedżerem może właściwie każdy. To tak modne, jak kurs trenera personalnego, makijażu permanentnego czy jeszcze innych, dostępnych od ręki kwalifikacji do zdobycia za pośrednictwem kuponu. Rzecz w tym, że menedżerem należy się stać. To długi, często niewdzięczny proces do przejścia dla osób, które posiadają to coś, ale gotowego przepisu na to nie zdradzę.

Menedżer poszukuje lub wybiera zawodników do współpracy, odpowiada za poszukiwanie kontraktów w adekwatnych do poziomu wytrenowania zawodnika/zawodniczki federacjach. Negocjuje kontrakty i ich warunki. Poszukuje również sponsorów i partnerów do współpracy. Jednak, co wydaje mi się niezmiernie ważne pomaga lub zapewnia wsparcie medyczne w pełnym zakresie niezbędnym do profesjonalnego prowadzenia kariery, a także zaspokaja inne potrzeby, które przyczyniają się do swobodnego trenowania i zdobywania najwyższych laurów, tj. odzież, suplementacja, wsparcie mentalne.

– Co jest w tym najtrudniejsze?

– Hmm… chyba zaufanie. Jak to w życiu bywa, trudno o lojalność i wdzięczność. Bywa niestety tak, że angażujesz się na 110%, pomagasz zawodnikowi/zawodniczce, wkładasz serce, poświęcasz swój czas, często kosztem rodziny, a na końcu dowiadujesz się, że ktoś się poddaje, lub, co gorsza dochodzi do wniosku, że wszystko już otrzymał i już Cię nie potrzebuje. Jasne wtedy staje się, że tracisz nie tylko bardzo cenny czas, ale ogromne pokłady finansowe, nie zarabiając przy tym ani złotówki. Niemniej jednak zawodnicy, którzy dają się prowadzić, słuchają Twoich rad, wypełniają plany i idą wytyczoną ścieżką, przy tym dziękując za każdą otrzymaną pomoc sprawiają, że wierzysz i chcesz działać dalej.

– To opłacalny biznes?

– Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jeżeli już używamy słowa biznes, to jak to w biznesie, najpierw musisz zainwestować sporą ilość pieniędzy, czasu i wysiłku. Jeżeli Twoi zawodnicy często walczą i wygrywają to otrzymujesz wynagrodzenie, które zwykle stanowi jakiś procent gaży za walkę. Czy jest to opłacalne? Jeżeli team jest bardzo liczny, mocny i składa się z aktywnych zawodników, bez kontuzji i innych problemów to tak. Niemniej jednak MMA to bardzo kontuzjogenny sport. Czasami zawodnik zostaje wykluczony z walk przez kontuzję, czasami sam rezygnuję z uwagi na kwestie zdrowotne, to zawsze oznacza dla menedżera brak wynagrodzenia za wykonaną pracę, ale również brak wynagrodzenia w najbliższych miesiącach. Działa to, jak w każdym aspekcie życia, im więcej dajesz od siebie tym więcej otrzymujesz i tym chciałabym podsumować to pytanie.

– Ważną sprawą jest szukanie sponsorów zarówno dla grupy menadżerskiej, ale też dla każdego z zawodników. Jak to wygląda?

– Niestety, ale odważę się wygłosić tezę, że ten sport bez sponsorów nie istnieje. Są to firmy i osoby, dzięki którym zawodnicy w ogóle są w stanie zaangażować się w pełni w trening. Często brakuje im środków finansowych na suplementację, sprzęt czy treningi, a żeby być najlepszym musisz w pełni skupić się na tych aspektach. Bez nich zawodnik musi się skupiać na tym „czy wystarczy w tym miesiącu na dietę”.

Jeżeli zawodnik pokazał się w bardzo dobrej walce, a jego team jest rozpoznawalny, to pozyskanie sponsora nie jest dużym wyzwaniem. Sponsorzy chętnie inwestują w gale, które są transmitowane w otwartej telewizji, a także w zawodników, którzy poza nienaganną postawą w swoich social mediach prowadzą jakiś content lub ściągają swoją charyzmą dużą liczbę odbiorców.

Znacznie trudniej jest w przypadku młodych zawodników, którzy dopiero wkraczają na swoją ścieżkę zawodową. Wtedy możemy polegać na strategicznych sponsorach teamu i wspierać ich na miarę naszych możliwości.

Ostatnimi czasy, spora część sponsorów przerzuciła swoje finansowe siły w stronę freaków, a osoby z tego świata mają większe zasięgi, zaś gale freakfightów zyskują coraz większą publikę. To wszystko przy zimnej kalkulacji marketingowej prowadzi ich do wyboru tego drugiego świata, a sportowcy odchodzą do lamusa. Cieszy mnie jednak fakt, że wciąż wiele firm, jak i osób fizycznych docenia młode talenty i chce uczestniczyć w ich karierze zawodowej.

– Jakie firmy najchętniej wykładają pieniądze?

– Oczywiście firmy, których obroty i dochód na to pozwala. Zazwyczaj są to giganci tacy jak: Telewizja, Grupy energetyczne, firmy tj.: Blachy Pruszyńki, XTB, a także mniejsze firmy, których reklama w czasie gali ma sens, czyli zwyczajni odbiorcy zwrócą uwagę na logo marki i zaciekawią się charakterem działalności. Ale znajdują się również firmy jak i osoby, które kochają sport, a zwłaszcza MMA, a dostępne środki pozwalają im na wsparcie zawodnika/zawodniczki czy też całego teamu.

– Na co patrzysz werbując zawodników do teamu?

– Przede wszystkim na człowieka. Dla mnie bardzo ważne jest, by przyszły zawodnik czy zawodniczka była pewna swojej drogi. Bardzo ważna jest ambicja i konsekwencja. Liczy się oczywiście również doświadczenie, styl bazowy, wiek, waga i charakter. Musimy się zwyczajnie dogadać, tylko tak kształtujemy współpracę.

– Głównie skupiasz się na młodych talentach?

– Tak w większości są to młodzi perspektywiczni zawodnicy i zawodniczki. Zależy mi na tym, by móc zbudować taką osobę, ukierunkować i prowadzić przez wspólną drogę. Na tych najmłodszych czeka wiele pokus, zwłaszcza oni potrzebują kogoś, kto ich zauważy i pomoże im się dostać na szczyt.

– Często musisz jeździć na galę, by wyłapywać talenty?

– Tak, często musiałem. Bywało tak, że przez kilka miesięcy nie spędziłem ani jednego weekendu w domu. Były to nie tylko gale, ale również turnieje, ALMMA i inne zawody w całej Polsce i za jej granicami. Początkowo musisz zagłębić się w ten świat, więc jest to oczywiste, lecz wraz z wzrostem liczby gal, które tworzą się teraz, jak grzyby po deszczu, a przede wszystkim większą liczbą walk Twoich zawodników nie jesteś w stanie być obecny na każdym evencie.

– Jaki procent zarobku zawodnika ląduje do kieszeni menadżera?

– W zależności od tego, jak skonstruowany jest kontrakt z danym zawodnikiem. Widełki oscylują między 10% a 20% i stanowi to honorarium menedżer za wykonywaną pracę przez cały rok.

– Masz zawodników w najlepszych polskich federacjach?

– Tak, doszliśmy już wszędzie. Odbieram to jak ogromny sukces. Nasi zawodnicy walczą na niemalże wszystkich liczących się w kraju galach, ale również za granicą, gdy tylko nadarzy się taka okazja.

– Im większa federacja, tym trudniejsze negocjacje?

– Teoretycznie tak powinno być, ale to wszystko zależy od tego, kto jest prezesem, kto dyrektorem sportowym no i kto de facto odpowiada za negocjacje kontaktów. Ważny jest wzajemny szacunek i poznanie wartości zawodnika tak, by rozsądnie zawalczyć o jego zabezpieczenie. Budowanie relacji to proces, który w efekcie przynosi dużo łatwiejsze negocjacje.

– Jakie masz menedżerskie marzenie?

– Jest ich sporo. Niemalże tyle ile zawodników i zawodniczek. Oczywiście, jak każdy fighter, chciałbym dotrzeć na sam szczyt, który niezmiennie stanowi UFC. Tam właśnie zamierzam doprowadzić swoje perełki.