Łukasz Koszarek: koszulki pokazują charakter klubów [WYWIAD]
Przez kolejne trzy lata partnerem technicznym Polskiej Ligi Koszykówki będzie marka 4F, która dostarczy stroje wszystkim klubom męskim i żeńskim. Drużyny są traktowane indywidualnie, a reklamy na wszystkich trykotach są umieszczane w tych samych miejscach, co podnosi estetykę transmisji. To kolejna, ważna umowa dla polskiej koszykówki. W lipcu ORLEN S.A. został sponsorem tytularnym koszykarskiej ekstraklasy kobiet i mężczyzn. O tym, że dążenie do profesjonalizmu składa się z dbania o drobiazgi i o promowaniu koszykówki w sieci opowiada prezes PLK Łukasz Koszarek.
Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Jak się pan czuje w garniturze?
Łukasz Koszarek, prezes Polskiej Ligi Koszykówki: Można się przyzwyczaić, nie jest wcale tak źle. Poza tym nie trzeba nosić go codziennie.
Z biura jest piękny widok.
– Da się żyć, da się pracować, ale trzeba się dużo uczyć. Wiele rzeczy jest dla mnie nowych, a jako czynny sportowiec nie miałem czasu dotykać spraw, którymi teraz się zajmuję. Moja praca zaczynała się, kiedy zaczynałem mecz. Teraz, kiedy jest pierwszy podrzut, to kończy się moja praca. Wszystko, co miało być, zostało zrobione i można spokojnie oglądać mecz. Mam na głowie mnóstwo małych rzeczy, z których kibice może nie zdają sobie sprawy, a których trzeba pilnować.
Na czym polegają te małe rzeczy?
– Trzeba choćby przypilnować, żeby wszystkie drużyny były odpowiednio ubrane i obrandowane, żeby parkiet wszędzie wyglądał tak samo, żeby piłki były takie same, żeby terminarz był zadowalający dla wszystkich. Trzeba pamiętać, żeby każda drużyna była pokazana w telewizji chociaż po kilka razy. Jeśli tego dopilnujemy przed startem ligi, to potem będzie mniej problemów.
Dzwoni pan do kogoś z klubu i mówi „Dzień dobry tu prezes Łukasz Koszarek”. Jak reagują w klubach?
– Na szczęście większość ludzi znam z parkietów, więc pierwsze lody przełamaliśmy już dawno. Otrzymuję dużo życzliwości i to jest pocieszające. Na razie nikogo nie musiałem dyscyplinować. Współpraca układa się bardzo dobrze.
Liga jest bardziej profesjonalna niż wtedy, kiedy pan zaczynał?
– Ostatnie lata to przyspieszenie rozwoju i wprowadzanie większego profesjonalizmu. Teraz już tylko nieliczne kluby mają problemy organizacyjne.
Wszyscy płacą na czas?
– Powiem tak: większość klubów nie ma żadnych problemów organizacyjnych.
Jak dbać o promocję Orlen Basket Ligi?
– Musimy coraz mocniej stawiać na Internet, publikować filmiki wideo, bo młodzi ludzie lubią takie rzeczy oglądać. Idziemy w tę stronę. Niedługo będziemy zmieniać stronę internetową po to, żeby była wygodniejsza do oglądania przez telefon, skoro teraz wszystko dzieje się za pośrednictwem smartfonów. Staramy się profesjonalizować i krok po kroku to się udaje.
Popularność i rozpoznawalność ligi buduje się teraz nie tylko przez transmisje telewizyjne?
– Przede wszystkim mamy nową umowę z Polsatem, dzięki której osiągnęliśmy stabilizację. Teraz każdy, kto pomyśli Orlen Basket Liga, to wie, że trzeba się przełączyć na sportowe kanały Polsatu. To jest dobre z punktu widzenia rozgrywek. Z drugiej strony musimy myśleć o internecie, bo nie wszyscy lubią siedzieć przez 90 minut przed telewizorem i oglądać całą transmisję ze spotkania ligowego. Młodzi wolą tzw. „content”, czyli 5-6 minut filmików. Na pewno trzeba będzie w te stronę pójść.
Liga będzie na TikToku?
– Mamy różne plany, dotyczące TikToka też. Mamy co pokazywać, bo wiele akcji w PLK jest bardzo efektownych. Nawet, jeśli nie wszystkie są udane, to można je opakować tak, żeby to wyglądało bardzo dobrze.
Liga NBA jest tutaj wzorem.
– Śmiałem się z kolegów, którzy mówili „widziałeś, ile ten zawodnik rzucił punktów?” A kiedy pytałem, czy oglądali jakikolwiek mecz NBA, to odpowiadali, że nigdy. Widzieli te zagrania na TikToku albo Instagramie. Tak to niestety działa.
Jestem z rocznika, który lubi jeszcze studio przedmeczowe obejrzeć.
– Ja mam tak samo. Lubię normalnie obejrzeć mecz, od początku do końca, bo dzięki temu można wyłapać cały kontekst, wszystkie smaczki, ze skrótów tego nie widać.
Na nieudanych zagraniach można budować rozpoznawalność? Ludzie lubią oglądać, kiedy ktoś się „poślizgnie na skórce od banana”.
– W Internecie im gorzej, tym lepiej. Chcemy pokazywać świetne zagrania, bo takich jest wiele, ale jeśli zdarzy się coś „śmiesznego”, to nie ma powodu, żeby tego nie pokazać.
Legia Kosz w najnowszym spocie…
– Tak, tak widziałem, że Darek Wyka nie trafił tego osobistego. Jestem pewny, że takiej akcji musieli bardzo długo szukać. Niestety, każdemu może się zdarzyć błąd. Nie jesteśmy perfekcyjni, ale najlepiej samemu to obśmiać.
Jedno z najpopularniejszych zagrań Jamesa Hardena to efektownie spudłowany rzut.
– Posadził na parkiet obrońcę, nawet trochę go odpychając. Potem miał chyba z pięć sekund na przygotowanie się do rzutu i nawet nie trafił w obręcz.
Jak budowanie popularności w Internecie wygląda we współpracy z klubami? Są prymusi jak Anwil czy Legia, ale jaka jest średnia?
– Planujemy więcej popracować z media managerami w tym sezonie. Może zaprosimy na jakieś warsztaty. Chodzi o to, żebyśmy wszyscy pracowali na popularność ligi. Chcemy, żeby kluby wchodziły ze sobą w interakcje w social mediach. To jest fajne, kiedy jeden klub dogryzie dowcipnie drugiemu. Takie akcje zawsze się fajnie klikają. Dzięki temu będziemy budować coś fajnego dla nas wszystkich.
Kluby w social mediach są dla siebie konkurencją?
– Myślę, że nie. Każdy klub ma swoich fanów i trudno, żeby jeden podebrał drugiemu kibiców. Jeśli jednak stworzą w mediach coś, co zainteresuje nie tylko ich stałą bazę, to wyjdzie wszystkim na plus.
Na pewno jest coś, co łączy wszystkich, czyli stroje marki 4F. Wiadomo, że ta współpraca będzie trwała dłużej po podpisaniu nowej umowy.
– Na początku, jeszcze jako zawodnik, byłem zdziwiony takim projektem i zaciekawiony, czy uda się to przeprowadzić. Po dwóch latach jestem zbudowany tym, jak to wygląda. Przed trzecim sezonem widać zmianę. Spotkania z koszykarzami czy premiera nowej koszulki meczowej to wydarzenia, których cieszą się ogromną popularnością wśród kibiców – już kilka klubów zorganizowało takie eventy. Już w ubiegłym sezonie koszulki były dostępne do zakupu na stronie 4F. Stroje są starannie projektowane i wykonane, każdy klub chce dodać coś od siebie, jakiś unikalny motyw. Poza tym to wygląda schludnie i świetnie się prezentuje. Przed rozpoczęciem sezonu każdy klub dostanie pełną kolekcję dla zawodników i sztabu szkoleniowego. Dodatkowo, wszystkie zespoły otrzymają komplety strojów na rozgrywki LOTTO 3×3 Ligi.
Jedna umowa dla całej ligi to nowatorskie rozwiązanie.
– Dwa lata współpracy z 4F pokazały, że warto podejmować odważne decyzje na których korzystają i liga i kluby. Przedłużenie umowy przez prezesa Radosława Piesiewicza o kolejne trzy lata z grupą OTCF, właścicielem marki 4F, jest krokiem w dobrym kierunku. Baza koszulek i dresów od 4F jest spójna dla całej ligi, na czym nam zależało, ale dzięki detalom każda ma swój unikalny charakter. W tym tkwi jej urok i siła. Odchodzimy od dowolności, ale nie tracimy tożsamości klubów.
To już się dzieje. Legia ma motyw warszawski.
– Legia ma Kolumnę Zygmunta, Śląsk ma swój motyw, Start Lublin też coś dodał od siebie, podobnie PGE Spójnia Stargard czy MKS Dąbrowa Górnicza. Tych przykładów jest więcej.
Porządkujecie też przestrzeń reklamową?
– Kolekcja ma wyznaczone strefy, w których mogą się pojawiać logotypy sponsorów, klubów czy rozgrywek. Odeszliśmy już od czasów „choinek”, obklejonych reklamami. Wszystkie projekty przygotowane są zgodnie ze spójnym brand manualem w ramach regulaminu marketingowego rozgrywek.
Nowa umowa obejmuje też dostarczanie strojów dla klubów Orlen Basket Ligi Kobiet.
To krok naprzód w naszej współpracy z marką 4F. Zaczęło się od strojów dla ligi męskiej, potem kadry i teraz przyszedł czas na panie. To kolejny krok w rozwoju tych rozgrywek. Myślę, że kluby żeńskie będą zadowolone z tej współpracy tak samo jak zespoły Orlen Basket Ligi. Pierwsze opinie jakie do nas docierają są bardzo pozytywne.
To ważne, że reprezentacja Polski może występować i promować polską markę na arenie międzynarodowej.
– Cieszę się, że reprezentacja Polski może grać w strojach polskiej firmy. Przez wiele lat nie było ku temu okazji, bo nawet nie było tak dobrej polskiej marki. Sam grałem i chodziłem w tych strojach i mogę powiedzieć, że jakościowo to jest bardzo wysoka półka. Mam porównanie z długiej kariery i wiem, że nie ma żadnej różnicy w porównaniu ze strojami zachodnich firm, znanych marek. W tych strojach osiągaliśmy z reprezentacją sukcesy, grając w TOP4 na ostatnim EuroBaskecie. Teraz nasze kluby grają w tych strojach w europejskich pucharach. Anwil, ubrany w koszulki 4F wygrał w ostatnim sezonie Puchar Europy FIBA.
Kluby mogą wykorzystywać współpracę do swoich działań marketingowych? Salony 4F są w całej Polsce.
– Cieszę się, że kluby to robią, to są bardzo fajne, potrzebne inicjatywy. Spotkania z kibicami w sklepach 4F wspólnie z naszym Partnerem Technicznym zrobiły m.in. Anwil Włocławek, Śląsk Wrocław i Legia Warszawa. Salony są w galeriach, gdzie jest mnóstwo ludzi, którzy mogą tam przyjść i wziąć udział w tych eventach. Kibice mają znakomitą okazję, żeby zobaczyć się ze swoimi ulubieńcami.
Wróćmy jeszcze do promocji koszykówki. Kiedyś czekało się na sukces kadry. W ostatnich latach trochę ich było. Widać większe zainteresowanie?
– Różnica jest na dole. Dużo więcej dzieci przychodzi na treningi koszykarskie i wiemy to z różnych miejsc w Polsce. Myślę, że by skonsumować sukces potrzeba lat. Polacy uwielbiają sukcesy reprezentacji, co widać choćby po siatkówce, gdzie widownie meczów kadry są na kosmicznym poziomie. Sukcesy naszej kadry spowodowały, że dzieciaki chcą być jak Mateusz Ponitka albo Michał Sokołowski. Do tego musimy dobudować markę ligi, żeby przyciągała nowych kibiców.
Na tym polu też są jakieś pozytywne sygnały?
– Finały PLK w dwóch ostatnich sezonach były znakomitą promocją. Najpierw walczyły ze sobą Legia i Śląsk, czyli dwie wielkie marki, które rozgrzewają kibiców. W zeszłym sezonie grały Śląsk i King Wilki. Tutaj może podtekstów było mniej, ale pięknie wyglądało na trybunach. W Szczecinie kompletu nie widziano od dawna wszystkie mecze były wyprzedane. To są małe sukcesy. Musimy działać na rynkach lokalnych. Są miejsca, gdzie zawsze koszykówka będzie królowała, we Włocławku czy Słupsku siatkówka koszykówki nigdy nie przebije.
Sport to postaci, gwiazdy. Na kim budować popularność i przywiązanie kibiców? Zdarzają się ciekawi obcokrajowcy, ale oni szybko z Polski potem wyjeżdżają.
– Myślę, że trzeba budować na Polakach. Trzeba dbać o stabilizację polskiego składu, żeby tacy zawodnicy zostawali po sezonie, byli widziani na wakacjach w Sopocie, grali na boisku w Warszawie, albo w swoich rodzinnych miejscowościach. To są małe rzeczy, które przyciągają kibiców, że mają kontakt ze swoimi bohaterami. Zagraniczni gracze też są ważni, bo to jest coś nowego. Jeden czy drugi kibic pomyśli sobie: chciałbym zobaczyć tego gościa, który grał w NBA. Niestety, w każdym roku są inni, więc trudno się do nich przyzwyczaić.
Jeremy Sochan pomaga w budowaniu popularności koszykówki?
– Razem z Rafałem Juciem rozmawialiśmy z nim przed tegorocznym campem, namawialiśmy do spotkań z kibicami. Mówiliśmy mu: zobaczysz, jak mocno ludzie żyją twoimi sukcesami, jak są pozytywnie nastawieni. Myślę, że dzięki tej wizycie się o tym przekonał. Chyba się o tym przekonał.
Kto może być faworytem w nadchodzącym sezonie Orlen Basket Ligi? Prezes może o tym mówić?
– Jestem w tym pięknym położeniu, że przyjdę na mecz i nie muszę nikomu kibicować. Wreszcie mogę sobie powiedzieć: niech wygra lepszy (śmiech). Fajnie, że jest kilka drużyn, które bardzo pożądliwie patrzą na puchar: Legia, Śląsk, Anwil, obrońca tytułu King Szczecin, Arged BM Stal Ostrów Wlkp. Trefl Sopot, który wygrał Puchar Polski rok temu, a później szybko odpadł z walki w play-off. Trener Żan Tabak jest bardzo ambitny i Trefl nikomu nie odpuści. Mamy ciekawą ligę. Nic tylko oglądać.
fot. Wojciech Figurski/400mm.pl