Szara eminencja czy miecz obusieczny? Rok Lukasa Podolskiego w Górniku
Niespełna czternaście miesięcy temu nastąpił moment, w którym deklaracje o przenosinach Lukasa Podolskiego do Górnika Zabrze w końcu znalazły pokrycie w faktach. 6 lipca 2021 roku ogłoszono, że mistrz świata z 2014 roku podpisał kontrakt z dziesiątą drużyną poprzedniego sezonu PKO BP Ekstraklasy. W zakontraktowaniu Podolskiego wielu widziało spory krok w kierunku sukcesu sportowego, jednak przenosiny Niemca do Zabrza stanowiły dla Górnika przede wszystkim ogromną szansę marketingową. Czy tę okazję Górnik zdołał w pełni wykorzystać i czy obecność Lukasa Podolskiego zawsze wpływała na wizerunek klubu pozytywnie? Wokół 37-latka działo się bowiem w ostatnich miesiącach naprawdę sporo.
Obronił się sportowo
8,3 miliona obserwujących na Facebooku, 5,2 mln na Instagramie i 3,4 mln na Twitterze. Te liczby dobrze świadczą o tym, jakiego kalibru zawodnik trafił latem ubiegłego roku na boiska PKO BP Ekstraklasy. Oczywiście nie da się wyciągnąć z nich jakichkolwiek wniosków dotyczących poziomu sportowego prezentowanego przez piłkarza, czyli kwestii, która kilkanaście miesięcy temu była przez kibiców poważnie kwestionowana. Pojawiały się co prawda głosy, że Podolski nawet w wieku 37 lat jest w stanie poprowadzić Górnika do europejskich pucharów, a indywidualnie powalczyć o koronę króla strzelców. Równoważone były one jednak przez te, które sugerowały, że pod względem sportowym, ten transfer się po prostu nie obroni. Jak było naprawdę?
Podolski rozegrał w PKO BP Ekstraklasie 27 z 34 spotkań, podczas których przebywał na boisku przez 2227 minut. Oznacza to, że Niemiec przebywał na murawie przez 72,7% czasu. Głosy o możliwym odpuszczaniu meczów wyjazdowych i częstej absencji można więc w sporej części włożyć między bajki. Swojego pierwszego gola w barwach Górnika 37-latek zdobył dopiero 21 listopada w meczu przeciwko Legii Warszawa, a w kolejnych miesiącach dołożył do niego osiem kolejnych trafień.
Dorobek dziewięciu bramek pozwolił Podolskiemu uplasować się w drugiej dziesiątce klasyfikacji strzelców Ekstraklasy. Zabrzanie z Niemcem w składzie zdołali natomiast zakończyć sezon na 8. miejscu w tabeli, czyli o dwa oczka wyżej niż rok wcześniej. Finalnie okazuje się więc, że, biorąc pod uwagę względy sportowe, Lukas Podolski co prawda nie wzniósł Górnika na zupełnie inny poziom, ale do miana niewypału transferowego mistrzowi świata również bardzo daleko.
Czy Górnik wykorzystał marketingowy potencjał Podolskiego?
Ustaliliśmy już wcześniej, że na sprowadzeniu Lukasa Podolskiego do Zabrza, Górnik skorzystać miał nie tylko na boisku, ale i poza nim. Pytanie o to, czy klub dołożył wszelkich starań, by nie zmarnować szansy jaka nadarzyła się w lipcu 2021 roku wydaje się o tyle zasadne, że stosunkowo niedawno działania Górnika w tym aspekcie zakwestionował sam Podolski: — Mamy w klubie ludzi, zajmujących się tymi sprawami. W pierwszych tygodniach, miesiącach, było OK, ale potem – moim zdaniem – klub mógł więcej z tego „wyciągnąć”. Ja się staram, ale nie mam udziałów w Górniku, nie jestem prezesem, żeby mówić: zróbmy to czy tamto. Może za parę lat będę jakimś pracownikiem, to będę mógł pewne rzeczy ustawić. Zdziwiło mnie, że przed moim przyjściem do Górnika na papierze było dużo akcji (marketingowych), a zrobione zostało może połowa z tego. To mi się trochę nie podobało – ocenił w maju Niemiec.
Nie było również tak, że o wykorzystaniu potencjału marketingowego transferu Lukasa Podolskiego mówili tylko kibice i obserwatorzy. Z ust ówczesnego prezesa Górnika, Dariusza Czernika, padła wówczas odważna deklaracja, że pojawienie się mistrza świata na boiskach Ekstraklasy to szansa nie tylko dla zabrzańskiego futbolu, ale również dla całej śląskiej, a nawet polskiej piłki: – To ma swój podtekst, wraca do nas chłopak stąd, ze śląskiej rodziny, gdzie dziadkowie i ojcowie pracowali w kopalni. Urodził się 3 kilometry od naszego stadionu. To taka piękna historia, która spina się w klamrę. To jest oczywiście Górnik, to jest Górny Śląsk, ale to też szansa dla całej polskiej piłki, która marketingowo i wizerunkowo dzięki nam i oczywiście osobie Łukasza zyskuje twarz, jakiej nigdy nie miała – zapewniał Czernik, który około półtora miesiąca później przestał pełnić funkcję prezesa klubu.
Haseł „potencjał marketingowy”, „szansa dla Górnika”, czy nawet „szansa dla całej polskiej piłki” nikt sobie więc nie wymyślił. Głośno mówił o nich zarząd zabrzańskiego klubu i należało się raczej spodziewać, że jest to równoznaczne z tym, że Górnik zamierza ten potencjał i te szanse wykorzystać.
Wszystko zaczęło się od naprawdę dobrze opakowanej prezentacji Lukasa Podolskiego w Górniku. 6 lipca o godzinie 10:00 kibiców z Zabrza przywitał nieźle przygotowany materiał wideo oficjalnie potwierdzający przybycie mistrza świata.
W medialnych poczynaniach Górnika wyraźnie czuć było ekscytację skalą wydarzenia i perspektywami, które może ono otworzyć przed klubem.
Na samym potwierdzeniu transferu oczywiście się nie skończyło. Już dzień później Lukas Podolski udzielił obszernego wywiadu klubowej telewizji, w którym ponownie mogliśmy usłyszeć kilka odważnych deklaracji: – Od zawsze to był cel Górnika, aby w klubie było dużo młodzieży. Oczywiście, trzeba jeszcze z miastem porozmawiać na temat nowego gruntu, ale jest to moje marzenie, aby zrobić solidną akademię na Śląsku. Górnik to duży klub, w którym jest jeszcze wiele do zrobienia, a ja chcę w tym uczestniczyć – powiedział Podolski. Niebawem Niemiec zapewnił także, że zgodnie z zapowiedziami, Górnik jest jego ostatnim klubem w karierze. Na tym jednak nie koniec. W ciągu pierwszych kilkudziesięciu godzin po potwierdzeniu transferu z ust 37-latka padły kolejne odważne deklaracje. Zapowiedział on między innymi, że Górnik to dla niego projekt długofalowy i że nie zamierza się w najbliższym czasie skupiać na indywidualnych osiągnięciach, a raczej na tym, by klub robił postępy, a zespół zdobywał punkty: – Co mi da 20 goli, jak skończymy na niskim miejscu? – mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Wszystkich tych zapowiedzi i deklaracji słuchało się bardzo przyjemnie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Górnik naprawdę wyśmienicie opakował medialnie transfer Podolskiego. Ukazano historię chłopaka, który urodził się 3 km od stadionu w Zabrzu, wyruszył w świat wielkiej piłki, gdzie spełnił się na praktycznie wszystkich polach i teraz, jako rodowity Ślązak, zamierza wykorzystać własny ogromny potencjał, na który zapracował, by przyczynić się do budowy wielkiego Górnika.
Nie można się nawet specjalnie dziwić, że w obliczu takiego przedstawienia sprawy, jeden z reporterów TVN24 pokusił się o zupełnie odrealnione stwierdzenie, że z Podolskim zabrzanie mogą nawet wygrać Ligę Mistrzów: – Być może Górnik zagra w kolejnych pucharach, może w Lidze Mistrzów, może wygra Ligę Mistrzów? – hipotetyzował na antenie.
W ciągu pierwszych dni po przybyciu Niemca do Zabrza, działowi marketingowemu Górnika udało się zbudować coś wielkiego. Dzień zakontraktowania Lukasa Podolskiego miał być przełomowym momentem w historii klubu. Dniem, w którym rozpocznie się nowa era naznaczona budową, zapowiadanej przez 37-latka, akademii oraz wsparciem potężnych sponsorów, których do Zabrza również przyciągnąć miał Podolski.
170-tysięczne miasto oszalało na punkcie jednego piłkarza. Na prezentacji Podolskiego zjawiło się 10 tysięcy kibiców, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć mistrza świata w koszulce Górnika Zabrze.
Później przyszła pora na weryfikację…
COVID, „Mam Talent” i wojna z całym światem
– Lukas Podolski nie jest jeszcze w pełni przygotowany – mówi Jan Urban – Lukas na razie cierpi na boisku – dodaje ówczesny szkoleniowiec zabrzan.
– Boję się, że Górnik straci na Podolskim – pisze na łamach Przeglądu Sportowego Dariusz Dziekanowski.
Taki przekaz pojawił się w polskich mediach jeszcze przed oficjalnym debiutem Podolskiego w Ekstraklasie. Po kilku dniach euforii wszyscy zeszli na ziemię i zaczęli się zastanawiać, ile 37-latek może faktycznie wnieść do gry Górnika. Sprawy nie ułatwiał bardzo przeciętny początek sezonu w wykonaniu piłkarza. Podolski nie wystąpił w pierwszej kolejce, natomiast w drugiej zadebiutował w przegranym meczu z Lechem Poznań, który, z perspektywy trybun obejrzało prawie 19 tysięcy kibiców. W tamten weekend na żadnym innym stadionie w naszym kraju nie pojawiła się tak duża widownia.
Podolski popisał się kilkoma zagraniami, na które z zazdrością mogli patrzeć pozostali zawodnicy, ale jego występ nie przyniósł wymiernych skutków drużynie. Piłkarz zasygnalizował po spotkaniu, że dopiero dochodzi do dobrej formy i ciężar odpowiedzialności za spotkanie nie może spoczywać wyłącznie na nim. – U nas na stadionie musi się palić! – stwierdził.
W pierwszej połowie sierpnia zachwyty nad tym, w jaki sposób Podolski może odmienić oblicze Górnika nie ustawały. Zachwycony Dariusz Czernik ogłaszał, że obroty klubowego sklepu wzrosły po przybyciu niemieckiego piłkarza o zawrotne 300%. Dziś wiemy już, ze nie były to słowa rzucane na wiatr. Przygotowany przez nas raport dotyczący liczby koszulek sprzedawanych przez kluby Ekstraklasy pokazał, że, w porównaniu z sezonem 2020/21, poziom sprzedaży strojów meczowych wzrósł prawie dwukrotnie.
W sierpniu na wizerunku piłkarza, który ruszył z pomocą Górnikowi zaczęły jednak pojawiać się pierwsze rysy. Podolskiego zabrakło w wyjazdowym meczu z Jagiellonią, a w mediach coraz częściej poruszano temat pozaboiskowych aktywności mistrza świata. A tych było całkiem sporo. Oprócz prowadzenia własnych biznesów Lukas Podolski pełnił również rolę jurora w niemieckim „Mam Talent” oraz często pojawiał się w niemieckiej telewizji w roli eksperta. Czarę goryczy przelała w sierpniu informacja, że podczas jednego z wyjazdów do swojej ojczyzny piłkarz złapał COVID-19, co będzie równoznaczne z absencją w kolejnych meczach Górnika.
Wrzesień Podolski może uznać za całkiem udany. Jego nazwiska cały czas brakowało w protokołach meczowych, ale za to znalazło się ono na umowie ze stacją RTL, gdzie od tej pory również pojawiać się miał w roli eksperta. W Ekstraklasie piłkarz zagrał wówczas dwukrotnie.
Wrzesień i październik były także pierwszymi miesiącami, w których zaczęto szeroko kwestionować słuszność decyzji o zakontraktowaniu Lukasa Podolskiego. Jedni bronili piłkarza, mówiąc, że skoro jest on już u progu emerytury, to całkowicie normalne, że myśli o swojej przyszłości poza murawą. Inni natomiast krytykowali swobodę jaką otrzymał zawodnik od władz Górnika i zaczynali poważnie wątpić w rzeczywiste zaangażowanie Podolskiego w rozwój klubu.
Piłkarzowi nie pomogły wówczas również pierwsze kontrowersyjne wypowiedzi, w których pokazał, że na polską piłkę patrzy nieco z góry. Największym echem odbił się wywiad udzielony Sportowym Faktom, gdzie skrytykował wszystko co tylko się dało: sędziów, VAR, dziennikarzy. Oberwało się nawet kibicom. Słowa 37-latka nie spotkały się oczywiście z ciepłym przyjęciem środowiska i trudno było się spodziewać, by w kolejnych miesiącach miało ono okazać jakąkolwiek pobłażliwość w stosunku do Podolskiego. W obronę swojego podopiecznego wziął za to Jan Urban, który stwierdził, że w pierwszych miesiącach pobytu w Zabrzu niemiecki piłkarz po prostu „miał pecha”.
Z jednej strony widać było wyraźnie, że Podolski to piłkarz, który pod względem techniki i boiskowych nawyków, przerasta Ekstraklasę o kilka poziomów. Z drugiej jednak 37-latek swoimi absencjami, głośno omawianymi eskapadami do Niemiec i kontrowersyjnymi wypowiedziami sprawiał, że z dnia na dzień spadała na niego coraz cięższa krytyka. Niemiec cały czas grał na dobrym poziomie, ale brakowało liczb. W takiej sytuacji trudno było jednak znaleźć kogoś, kto stanąłby w obronie Podolskiego i powiedział, że „przecież się stara”.
W listopadzie przyszło przełamanie i w spotkaniu z Legią piłkarz zdobył swojego pierwszego gola w Ekstraklasie. Niepokorny charakter Podolskiego ponownie dał jednak o sobie znać i Niemiec wykorzystał tę sytuację, by wbić szpilkę warszawskiej drużynie. Ta spotkała się oczywiście z odpowiedzią kibiców Legii, do której sam „Poldi” odniósł się w bardzo niewybrednych słowach.
Zaskoczeni dziennikarze zaczęli dopytywać czy to na pewno wpis mistrza świata reprezentującego barwy Górnika, ale Podolski zapewnił ich, że to on odpowiada za swojego Twittera: – Zawsze mówiłem, że mam kontrolę nad moimi mediami społecznościowymi. Nie mam agencji, która prowadzi to za mnie. Przekazałem komuś moje słowa, kto na czysto przełożył je na pisany język polski, żeby nie było błędów – powiedział. – Jak ktoś napisze list, odpisujesz. Jak dostaniesz maila, odpowiadasz. Normalna sprawa. Jak ktoś napisał coś o mieście, o drużynie, to mogłem na to odpisać. Mówi się o tym, o mnie w całej Polsce? Okej, niech się mówi, nie mam z tym problemu. Jestem na luzie – dodał po chwili. Zatarg 37-latka z kibicami Legii nadal trwa i dał już o sobie znać w obecnym sezonie, kiedy, po meczu Górnika z „Wojskowymi”, obie strony wymieniły się „uprzejmościami”
Paradoksalnie, był to jednak jeden z ostatnich „wybryków” Podolskiego na jakiś czas. Barwnych wypowiedzi ciągle oczywiście nie brakowało. Piłkarz kilkakrotnie poruszał temat Złotej Piłki, mówiąc, że według niego ten plebiscyt jest „gówniany”, skrytykował nawet Paulo Sousę, który w opinii Podolskiego „oszukał Polskę i Polaków”. Jednak, jako że w sześciu spotkaniach kończących rundę jesienną Górnik przegrał tylko jeden raz, a mistrz świata wystąpił w pięciu z nich, trzykrotnie wpisując się na listę strzelców, tarcia na linii Podolski – polskie środowisko piłkarskie ustały.
Szara eminencja Lukas Podolski
Runda wiosenna przebiegała już o wiele spokojniej. Lukas Podolski zaczął regularnie trafiać do siatki i asystować, a Górnik utrzymywał względnie stabilną formę. Powodów do krytyki boiskowych wyczynów niemieckiego piłkarza było coraz mniej, a sam 37-latek zapowiedział, że, pomimo plotek łączących go z przenosinami do FC Koeln, chciałby zostać w Zabrzu na kolejny sezon. Kibice ponownie zaczęli zwracać większą uwagę na to, ile obecność mistrza świata wnosi do drużyny Jana Urbana.
Mamy jednak mocne podstawy, by sądzić, że na przełomie kwietnia i maja tego roku coś popsuło się w relacjach Podolskiego z osobami zarządzającymi zabrzańskim klubem. Piłkarz udzielił dwóch wywiadów, w których zasygnalizował, że w Górniku nie dzieje się najlepiej: – Nie będę mówił jakichś głupot, że musimy o coś grać. Nie jesteśmy w stanie atakować i mówić, że gramy o coś. Może z łutem szczęścia byłoby to możliwe. Przed sezonem mówić, że gramy o puchary, a potem wyjdzie z tego, że będzie gra o 10. miejsce czy o utrzymanie – tak nie można, bo nie można oszukiwać ludzi. Trzeba powiedzieć, jak u nas jest, jak to wygląda. Nie mówię, że jest bałagan, ale trzeba pokazać, jak jest – powiedział w rozmowie z katowickim „Sportem”.
O jeszcze mocniejszą aluzję pokusił się w rozmowie z Super Expressem: – Dziś wciąż nie wiem, jak wszystko pójdzie dalej w Zabrzu, jak ma wyglądać klub w przyszłości. Ja gram w piłkę i nie w moich rękach spoczywają inne kwestie. Musicie zapytać innych ludzi o koparkę, która zburzy starą i wybuduje nową czwartą trybunę; o transfery, o przyszłość klubu – stwierdził.
Kilka dni później Podolski, w przytoczonych przez nas wcześniej słowach, zarzucił klubowi, że jego transfer do Górnika nie został odpowiednio wykorzystany marketingowo. Biorąc pod uwagę fakt, że wszystkie powyższe wypowiedzi niemieckiego mistrza świata poprzedzały zamieszanie i kontrowersje związane z czerwcową rezygnacją prezesa Arkadiusza Szymanka, zwolnieniem Jana Urbana i błyskawicznym powrotem Szymanka na stanowisko, cała sprawa może budzić jeszcze więcej podejrzeń. Dziennikarze błyskawicznie połączyli kropki i ustalili, że na kilka dni przed ogłoszeniem rozstania z trenerem Urbanem, Lukas Podolski był widziany w zabrzańskim ratuszu, gdzie, co w lipcu ujawnił portal Weszło, zapadają najważniejsze decyzje dotyczące Górnika.
Zwolnienie Jana Urbana miało być efektem konfliktu trenera z prezesem Szymankiem. O tym jaką rolę odgrywał w całej tej sprawie Lukas Podolski opowiedział kilka tygodni temu były szkoleniowiec zabrzan: – Podolski opowiedział się po drugiej stronie, mówiąc, że nie chciałby kolejnemu prezesowi tłumaczyć swojej koncepcji na pobyt w Górniku. Nie bardzo rozumiem, co i dlaczego piłkarz miałby tłumaczyć szefowi klubu, skoro ma podpisany kontrakt – stwierdził Urban. – On powiedział, że dziwi go poruszenie po moim zwolnieniu. Ciekawe, jak on by się czuł, gdyby go tak potraktowano w Kolonii. Niech gra w piłkę, zamiast pouczać starszych od siebie – dodał po chwili.
Od tej pory Lukas Podolski coraz częściej zaczął być postrzegany jako jedna z decyzyjnych osób w Górniku. Z jednej strony, nawet rok temu można było spodziewać się takiego obrotu spraw, a z drugiej, kiedy mamy do czynienia z klubem o tak niejasnych i niestabilnych strukturach, gdzie kolejni prezesi i trenerzy dosłownie mijają się ze sobą w drzwiach, tak duży wpływ piłkarza na funkcjonowanie całej organizacji może być na dłuższą metę bardzo ryzykowny.
Kontrowersyjne wypowiedzi „Poldiego” i jego nad wyraz silna pozycja w zabrzańskim klubie w żaden sposób nie zmieniają jednak tego, że na obecności niemieckiego mistrza świata Górnik sporo zyskuje. W lipcu tego roku Piotr Koźmiński poinformował, że Lukas Podolski wywiązał się z kolejnej z obietnic złożonych kibicom i zapewnił zabrzanom trzy umowy sponsorskie, których łączna wartość opiewa na przeszło 2 miliony złotych.
Na tym jednak nie koniec. W sierpniu w mediach społecznościowych Górnika ukazał się materiał, który informuje, że kolejna obietnica złożona przez Lukasa Podolskiego została wypełniona. Piłkarz pomógł w zakupie autokaru dla klubowej akademii, co ma potwierdzać, że wizja i działania „Poldiego” są zbieżne z planami na rozwój Górnika. – Pomoc w zakupie autokaru to kolejny element wizji, której Lukas Podolski jest integralną częścią – mogliśmy przeczytać w oficjalnym komunikacie.
Lukas Podolski na pewno nie jest w Górniku postacią zero-jedynkową. Jego zaangażowanie w funkcjonowanie klubu na poziomie organizacyjnym to coś z czym od samego początku należało się liczyć. Fakt ten jest jednak nieodłącznie związany ze skutecznością działań, takich jak pozyskiwanie nowych sponsorów czy wsparcie w zakupie autokaru. Silna pozycja Niemca w zabrzańskim klubie może być postrzegana w dwojaki sposób. W pewnym stopniu jest to sytuacja bardzo podobna do powrotu Jakuba Błaszczykowskiego do Wisły Kraków. Dopóki w „Białej Gwieździe” działo się dobrze i dopóki wydawało się, że pod Wawelem wszystko zmierza ku lepszemu, obecność byłego kapitana reprezentacji Polski i jego silna pozycja w klubie oceniane były pozytywnie. Kiedy zaczęły się kłopoty, ocena nie była już tak jednoznaczna.
Wydaje się, że podobnie jest w przypadku Podolskiego. Kiedy ukazał się artykuł opisujący kłopoty finansowe Górnika, stawiający klub w roli narzędzia politycznego z marionetkowym zarządem, ucierpiała reputacja wszystkich osób zaangażowanych w zarządzanie nim, w tym także 37-letniego piłkarza.
***
Jedno jest pewne, niemiecki zawodnik, dzięki swojej wyrazistości, dodał rozgrywkom PKO BP Ekstraklasy sporo kolorytu. Przez cały okres swojego pobytu w Zabrzu Lukas Podolski raczej nie gryzie się w język. Kiedy coś mu nie pasuje, mówi o tym w wywiadzie, kiedy ktoś go zdenerwuje, może liczyć się z ostrą odpowiedzią na Twitterze. Opinie „Poldiego” nie raz bywają kontrowersyjne. By się o tym przekonać nie trzeba specjalnie głęboko kopać. W ubiegłym tygodniu Podolski postanowił stanąć w obronie kibiców, którzy podczas meczu Pucharu Polski wywołali zamieszki na stadionie w Chorzowie: – Mnie to nie straszy, bo to jest piłka, a kibice żyją swoim klubem. Jak wybiegają, to wybiegają. Trochę tam postraszą, ale tak to jest i tak to będzie – stwierdził.
Trudno rzucać tutaj stwierdzeniami, że decyzja o zakontraktowaniu Lukasa Podolskiego nie była słuszna. Nietrudno jest sobie wyobrazić 37-latka opowiadającego Bildowi, że na koniec kariery planował zagrać w Górniku, ale klub nie zdecydował się zaoferować mu kontraktu. Nietrudno jest sobie także wyobrazić reakcję kibiców na taką wypowiedź. Jak wspomnieliśmy powyżej, Podolski wielokrotnie wyciągał już w kierunku zabrzańskiego klubu pomocną dłoń, a w obliczu szeroko opisywanych kłopotów finansowych Górnika, taka pomoc wydaje się być na wagę złota.
O tym, że, pod względem organizacyjnym, w zabrzańskim klubie nie dzieje się zbyt dobrze wiemy już od jakiegoś czasu. Podolski, jego wypowiedzi i rola w klubie, niejako wpisują się w cały ten chaos. Podejrzewamy, że w Zabrzu mogli liczyć się z tym, że piłkarz będzie krytykował sędziów, wdawał się w utarczki słowne z kibicami rywali. Trudno jednak powiedzieć, czy brano pod uwagę fakt, że Podolski stanie się mieczem obusiecznym, który trudno jest kontrolować, i w swoich krucjatach nie oszczędzi także Górnika, otwarcie rozprawiając o problemach wewnątrz klubu.