Przyzwoitość nie popłaca? Przed nami „wyjątkowy” Wimbledon
Końcówka czerwca to czas, gdy na londyńskich kortach rozgrywany jest trzeci wielkoszlemowy turniej roku, czyli Wimbledon. Tym razem można mówić o wyjątkowych zmaganiach. Niestety, nie do końca jest to wydźwięk pozytywny. Tegoroczny Wimbledon nie jest zaliczany do rankingów WTA i ATP. Dlaczego tak się stało? Jak zareagowali tenisiści?
Reakcja na agresję Rosji
Praktycznie we wszystkich dyscyplinach sportowych zareagowano na agresję Rosji na Ukrainie. Różnica polegała na tym, że w niektórych kręgach kary były rzeczywiście widoczne, natomiast w innych tylko symboliczne. Jak wyglądało to w przypadku tenisa? Na początku marca specjalny komunikat opublikowały WTA oraz ATP.
W oświadczeniu mogliśmy przeczytać, że tenisiści oraz tenisistki z Rosji i Białorusi cały czas mogą brać udział w najważniejszych turniejach. Jedyną karą było brak przynależności do obu państw, co w praktyczne oznaczało, iż przy nazwiskach zawodników oraz zawodniczek nie pojawiają się rosyjskie oraz białoruskie flagi.
Dodatkowo ITF podjęło decyzję o zawieszeniu członkostwa rosyjskiej oraz białoruskiej federacji tenisa, a także wycofanie ich z międzynarodowych rozgrywek. Poza tym, wstrzymano jeszcze organizacje turniejów WTA i ATP w Moskwie, które były zaplanowane na październik tego roku.
Jak zareagowali kibice oraz eksperci tenisa na decyzje ATP i WTA? Zdania były podzielone. Z jednej strony uważano, iż kary powinny być surowsze, dzięki czemu Rosjanie rzeczywiście odczują wykluczenie z tej dyscypliny. Pojawiły się również głosy, które sugerowały, że tenisiści oraz tenisistki nie powinni aż tak płacić za zachowanie swojego kraju, ponieważ w tym przypadku mowa o indywidualnościach.
Z biegiem czasu, wielu sympatyków tenisa z pewnością zapomniało o jakichkolwiek restrykcjach nałożonych na zawodników z Rosji oraz Białorusi, gdyż na kortach pojawiali się gracze z obu państw. Konkretne kroki podjęli natomiast organizatorzy jednego z czterech wielkoszlemowych turniejów.
Wimbledon bez tenisistów z Rosji oraz Białorusi
Pod koniec kwietnia Wimbledon opublikował specjalny komunikat, w którym poinformował, iż w warunkach nieuzasadnionej oraz bezprecedensowej agresji militarnej ze strony Rosji, tenisiści oraz tenisiści z tego kraju, a także z Białorusi nie zostaną dopuszczeni do rywalizacji w tegorocznym turnieju.
Decyzja organizatorów wielkoszlemowego turnieju rozgrywanego w Londynie wzbudziła spore zaskoczenie. Udowodniono jednak, że można podjąć konkretne kroki w celu zamknięcia Rosjanom możliwości uprawiania swojej propagandy za pośrednictwem sportu. Niestety, wielu czołowym tenisistom ten pomysł się nie spodobał.
Zaskakująca reakcja środowiska
Zawodnicy otwarcie krytykowali decyzje Wimbledonu. W takich słowach wypowiedział się do niedawna lider rankingu ATP, Novak Djoković – Nie mogę poprzeć decyzji Wimbledonu. Uważam, że ten krok jest szaleństwem. Tenisiści nie mają nic wspólnego z wojną. W momencie, gdy polityka ingeruje w sport, z tego przeważnie nie wychodzi nic dobrego.
O ile w przypadku Serba trudno mówić o większym zaskoczeniu, gdyż wystarczy spojrzeć na komunikaty, jakie napływają z Serbii w sprawie wojny na Ukrainie, to stanowisko Rafaela Nadala było już mocno rozczarowujące. Oto wypowiedź Hiszpana w tym temacie: – Myślę, że to bardzo niesprawiedliwe w stosunku do moich rosyjskich kolegów. To nie ich wina, że teraz jest wojna. Przykro mi z ich powodu. Wimbledon podjął decyzję, rząd ich do tego nie zmusił.
Jakby tego było mało, prawdziwa ikona brytyjskiego tenisa ostatnich lat, czyli Andy Murray, również skrytykował decyzję Wimbledonu: – W moim rozumieniu wytyczne były takie, że Rosjanie i Białorusini mogą grać, jeśli podpiszą deklarację, że są przeciwko wojnie i rosyjskiemu reżimowi.
Jednoznaczne stanowiska czołowych tenisistów nie pomagały organizatorom Wimbledonu. Ostatecznie ATP oraz WTA podjęły bardzo ważną i jednocześnie mocno krzywdzącą decyzję względem tego turnieju.
Wimbledon bez punktów
Tegoroczny wielkoszlemowy turniej na kortach Wimbledonu nie będzie zaliczany do rankingu WTA oraz ATP. W oficjalnym oświadczeniu wytłumaczono, iż złamano zasadę udziału graczy dowolnej narodowości. Choć nadal mamy do czynienia z prestiżowym turniejem, to usunięcie punktów rankingu za występ na Wimbledonie jest poważnym ciosem.
Tuż po komunikacie władz tenisa, wielu zawodników komentowało decyzje dotyczącą usunięcia punktów. Dla przykładu, Naomi Osaka bezpośrednio oznajmiła, że ten krok WTA mocno demotywuje i ostatecznie Japonka nie bierze udziału w turnieju.
Większa pula nagród
W wyniku komunikatu ATP i WTA dotyczącego rywalizacji na kortach Wimbledonu bez przyznawania punktów, organizatorzy turnieju postanowili zachęcić zawodników i zawodniczki większą pulą nagród. Tym razem mowa o ponad 40 milionach funtów, przy czym zwycięzcy (ATP i WTA) otrzymają po 2 miliony funtów, natomiast finaliści po nieco ponad milion funtów.
Już pierwsza runda Wimbledonu gwarantuje tenisiście czy tenisistce 50 tysięcy funtów.
Kogo zabraknie na Wimbledonie?
W związku z decyzją władz Wimbledonu, na kortach nie zobaczymy tenisistów oraz tenisistek z Rosji i Białorusi. Lista jest dość spora i posiada kilka głośnych nazwisk:
- Daniił Miedwiediew
- Andriej Rublow
- Karen Chaczanow
- Asłan Karacew
- Aryna Sabalenka
- Daria Kasatkina
- Victoria Azarenka
- Weronika Kudiermietowa
- Ludmiła Samsonowa
Poza tym z różnych powodów w turnieju nie biorą udziału m.in. Leylah Fernandez, wspominana już Naomi Osaka czy Roger Federer.
Jednorazowa decyzja?
Odważna decyzja organizatorów Wimbledonu pociągnęła za sobą poważne konsekwencje w postaci usunięcia punktów w rankingach ATP i WTA z tego turnieju. Chęć podjęcia próby realnego wykluczenia sportowców z Rosji oraz Białorusi została szybko stłumiona. Choć Wimbledon ostatecznie postawił na swoim, to trudno spodziewać się, by organizatorzy innych prestiżowych turniejów poszli tą drogą, nie dopuszczając zawodników z obu wspomnianych państw.
Co to oznacza w praktyce? Można przypuszczać, że w przypadku tenisa, żadne większe ograniczenia względem Rosjan oraz Białorusinów nie zostaną w przyszłości nałożone. Wszystko zamyka się na symbolicznym usunięciu flag przy nazwiskach. Jeśli ktoś liczył, że świat tenisa dołoży cegiełkę do wykluczenia agresorów, to niestety był w sporym błędzie.