19.04.2022 13:38

Joanna Szwab o współpracy z Łukaszem Kruczkiem: „Przez niego znienawidziłam skoki”

Joanna Szwab opublikowała list, w którym opisuje koniec swojej przygody ze skokami narciarskimi. Polska skoczkini jako jednego z winowajców podjętej przez siebie decyzji wskazuje trenera pierwszej kadry Łukasza Kruczka.  – Każdy trening, nawet te, które nie szły. To uczucie, kiedy lecisz, jest nie do opowiedzenia. I trudno, że miałam jak do skoków za długie nogi. […]

Udostępnij
Joanna Szwab o współpracy z Łukaszem Kruczkiem: „Przez niego znienawidziłam skoki”

Joanna Szwab opublikowała list, w którym opisuje koniec swojej przygody ze skokami narciarskimi. Polska skoczkini jako jednego z winowajców podjętej przez siebie decyzji wskazuje trenera pierwszej kadry Łukasza Kruczka. 

– Każdy trening, nawet te, które nie szły. To uczucie, kiedy lecisz, jest nie do opowiedzenia. I trudno, że miałam jak do skoków za długie nogi. Czułam się uprzywilejowana, że będąc człowiekiem, mogłam latać. Trochę mniej kochałam zawody. W nich, niestety, często chciałam zrobić coś inaczej niż na treningu. Zawody tylko wtedy nie są stresem, gdy jedziesz na nie pewna swego. I gdy w głowie nie masz do dźwigania tego całego bagażu codziennych problemów – czytamy w liście opublikowanym na stronie TVP Sport.

„Długowieczna jak Kasai”

– Sądziłam, że skoki narciarskie są mi pisane na zawsze albo chociaż na tak długo jak Danieli Iraschko-Stolz. Myślałam, że mogę być długowieczna jak Noriaki Kasai, i to pomimo że jako 18-latka usłyszałam od władz PZN, że jestem za stara i nieperspektywiczna. Był 2016 rok, wiosna. Wtedy pierwszy raz żegnałam się ze skocznią – wyznaje Szwab i zaznacza jednocześnie, że gdy rozpoczynała trenować, niewiele osób traktowało skoki kobiet na poważnie: – Skoki kobiet, kiedy przychodziłam na pierwszy trening za kuzynem, w zasadzie u nas nie istniały, toteż walczyć o swoje nie było ani z kim, ani gdzie. Nie istniał wtedy przecież jeszcze nawet żeński Puchar Świata, a działacze tylko powtarzali, że jest nas bardzo mało i to tylko zabawa – mówi.

– Upadałam wiele razy. Głównie przez błędną sylwetkę na najeździe, przez którą zamiast odbijać się jak należy, rzucałam za progiem na narty. Salto, urwany film, wstajesz, próbujesz dalej – normalne. Pamiątki tych zdarzeń noszę na sobie jak tatuaże – jedną tuż obok oka. Ta blizna powstała właśnie wtedy w Ramsau. Choć większe noszę po tym w sercu. Ten ból zostanie jeszcze długo, może na całe życie. Szczerze? Sądziłam, że nigdy nikomu tego nie powiem. Ale może muszę z siebie wyrzucić? – kontynuuje emocjonalne wyznanie Szwab.

Początek końca

Gdy do kadry skoczkiń sprowadzał ją Łukasz Kruczek, Szwab nie podejrzewała jeszcze, że jest to początek końca jej przygody z ukochaną dyscypliną. – Teraz już wiem, że to wszystko sprawił powrót do kadry narodowej – tej samej, na którą jako 18-latka byłam „za stara”. Wróciłam tam, mając 21, a chciał tego nowo zatrudniony Łukasz Kruczek – człowiek-fachowiec, trener-legenda, z wielkim bagażem doświadczeń. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak szybko pełnię szczęścia zabiją zasady, które wprowadzi – ocenia po czasie Szwab.

– Myślałam, że spełnia się sen, o którym głupio mi czasem było w ogóle śnić. Gdy wróciłam do kadry, podporządkowałam skokom wszystko, dokładnie tak jak wymagał tego Łukasz. Gdy teraz o tym myślę, do oczu płyną mi łzy. Właśnie teraz dopiero dochodzi do mnie, że przez nowego trenera znienawidziłam skoki. Nie chcę o nich myśleć, nie chcę widzieć ich na oczy. Chciałabym, żeby mi to przeszło – kwituje.

Cały list Joanny Szwab przeczytać można na stronie TVP Sport.

Źródło: sport.tvp.pl

Udostępnij
Mateusz Mazur

Mateusz Mazur