14.03.2022 13:04

Kiedy FIFA i UEFA zeszły na złą drogę, czyli mrzonka o apolitycznym futbolu

FIFA i UEFA nie cieszą się w ostatnich latach najlepszą sławą. Afera korupcyjna i katarski mundial to tylko wierzchołek góry lodowej. Teraz do listy zarzutów wysuwanych wobec obu organizacji doszła jeszcze opieszałość w podejmowaniu konkretnych kroków wobec Rosji. Mogłoby się wydawać, że upolitycznienie świata futbolu to zjawisko dość świeże, ale jego przejawy obserwować można było już od wielu dekad. Apele o rozdzielanie sportu od polityki to mrzonka. Nie oznacza to jednak, że FIFA i UEFA mogą cieszyć się pełną dowolnością w podejmowaniu nacechowanych politycznie decyzji. 

Udostępnij
Kiedy FIFA i UEFA zeszły na złą drogę, czyli mrzonka o apolitycznym futbolu

Skoro, jak już ustaliliśmy, nie da się rozdzielić sportu od polityki, a co za tym idzie również piłki nożnej od polityki, należałoby się zastanowić co z takim fantem zrobić. Zaakceptowanie obecnego stanu rzeczy to jedno, a kontrolowanie czy federacje piłkarskie nie starają się przesuwać granicy tego co dopuszczalne coraz dalej, to drugie. Polityka przenika niemal każdy obszar życia i nie jesteśmy w stanie zmienić tego, że ma ona realny wpływ na to, co dzieje się w świecie piłki nożnej. Tym, na co należy jednak zwracać szczególną i wytężoną uwagę są konkretne decyzje piłkarskich organizacji. Te bowiem, podejmowane były w przeszłości bardzo wybiórczo i chaotycznie.

Wykluczenie Republiki Południowej Afryki i Rodezji ze względu na wprowadzoną w obu państwach politykę apartheidu oraz rozrywanie mistrzostw świata w Argentynie, gdzie dwa lata wcześniej zapanowała zbrodnicza dyktatura wojskowa. To tylko jeden z przykładów niekonsekwencji w działaniach FIFA. Wszystkie decyzje, które zapadły w minionych latach i nie spotkały się z jawnym sprzeciwem środowiska piłkarskiego mają charakter ciągu przyczynowo skutkowego, który finalnie doprowadził nas do momentu, w którym w drugiej dekadzie XXI wieku Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej przyznała prawa do organizacji mundialu państwu, w którym nagminnie łamane są prawa człowieka.

Od Berlina do Kataru

Pierwszy i zarazem najbardziej wyraźny do tej pory przejaw upolitycznienia świata sportu dostaliśmy już w 1936 roku. Podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie, które przeszły do historii jako „olimpiada Hitlera” MKOL przyczynił się bowiem do jawnej propagandy nazizmu. Międzynarodowy Komitet Olimpijski miał czas na reakcją, bowiem jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk rozpoczęły się w Niemczech pierwsze represje wobec Żydów. Pomimo protestów i groźby bojkotu zdecydowano się jednak przeprowadzić rywalizację olimpijską zgodnie z planem. Bierność MKOL-u można by na pierwszy rzut oka uznać za przejaw „nie mieszania sportu i polityki”. Już wówczas, z pozoru apolityczna decyzja komitetu olimpijskiego, podyktowana była jednak względami finansowymi. Szef MKOL, uważany za ojca ruchu olimpijskiego – Pierre de Coubertin – przyjął od obozu Hitlera pokaźną łapówkę. Jeśli ojciec nowożytnych igrzysk olimpijskich udostępnił Hitlerowi scenę do politycznej propagandy, to trudno się spodziewać, by w kolejnych latach sport miał doznać cudownego ozdrowienia.

Jeśli chodzi o samą piłkę nożną, to zepsucie dopadło całą dyscyplinę nawet wcześniej. Światowe organizacje sportowe miały chyba wyjątkowego pecha, bowiem na dwa lata przed igrzyskami olimpijskimi w nazistowskich Niemczech odbył się mundial rozegrany w… faszystowskich Włoszech. Benito Mussolini w pełni świadomie zabiegał o przyznanie praw do organizacji mistrzostw świata państwu z Półwyspu Apenińskiego, bowiem widział w futbolu doskonałe narzędzie do propagowania ideologii faszyzmu. W trakcie włoskiego mundialu swastyka nie odstępowała jego uczestników na krok. Mussolini ufundował nawet dla zwycięskiej drużyny Włoch specjalny puchar, który był sześciokrotnie większy od „złotej Nike”, a przy tym opatrzony w, jakże by inaczej,… swastykę. Wszystko to działo się pod czujnym okiem FIFA, która dostosowała się do wymagań Mussoliniego nawet co do terminu rozgrywania czempionatu.

Ktoś mógłby powiedzieć, że łatwo jest oceniać działania FIFA z perspektywy niemalże jednego wieku. Przez te 100 lat działania Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej nie uległy jednak zbyt diametralnej przemianie. Trudno nawet mówić, by działania podejmowane przez FIFA uległy jakiejkolwiek większej przemianie i były w jakiś sposób subtelniejsze niż kiedyś. Prawie 90 lat temu cały świat był świadkiem tego, jak prawa do organizacji mistrzostw świata przyznawane są włoskiej faszystowskiej dyktaturze, a dziś cały świat obserwuje jak w niejasnych okolicznościach i z nie do końca czystych pobudek przyznano mundial Katarowi – państwu, które oparło swój system prawny na prawie szariatu. W, jak się zdawało, ucywilizowanym świecie piłki nożnej wyróżnić postanowiono kraj, gdzie nagminnie łamane są prawa kobiet oraz prawa mniejszości seksualnych. Jak włączeniem do „cywilizowanego” świata futbolu odwdzięczył się FIFA Katar? Śmiercią około siedmiu tysięcy robotników pracujących przy budowie stadionów, po których za nieco ponad pół roku biegać będą najlepsi piłkarze świata. Całą imprezę swoim szyldem sygnować będzie, głosząca antyrasistowskie, równościowe hasła, Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej.

Czy wykluczenie Rosji powinno nas dziwić?

Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że ostatnie działania Władimira Putina były bardzo nie na rękę FIFA i UEFA. Wydaje się bowiem, że obie organizacje wolą działać w rękawiczkach, które jednak trudno dziś określać mianem białych. Walki w Donbasie trwają od 2014 roku, jednak do 28 lutego 2022 roku nie przeszkadzało to UEFA kontynuować bliskiej współpracy z rządowym Gazpromem. Dziś trudno się temu dziwić, wiedząc, że nawet jawna napaść Rosji na terytorium innego państwa nie zmusiła międzynarodowej i europejskiej federacji do podjęcia konkretnych kroków. Konieczne były zewnętrzne naciski i kalkulacje, że na współpracy z Rosją zdecydowanie więcej można dziś stracić niż zyskać. FIFA i UEFA nie wykluczyły Rosji z troski o los Ukraińców, Rosję wykluczono, bo obracanie się w towarzystwie Władimira Putina przestało się opłacać.

Z upolitycznieniem FIFA i UEFA nie można zrobić nic. Ze względu na to, że rozgrywki pod egidą obu organizacji toczą się w niemal wszystkich krajach świata, nie sposób oczekiwać, że międzynarodowa i europejska federacja nie będą żyły w zgodzie z większością państwowych władz. Sytuacja z wykluczeniem Rosji pokazuje jednak, że opinia publiczna ma ogromną moc i zarówno FIFA jak i UEFA prędzej czy później muszą ugiąć się pod jej naporem. Działania obu federacji powinny więc podlegać stałej kontroli i być niejako legitymizowane przez cały piłkarski świat. Tylko w ten sposób można coś zmienić i tylko w ten sposób można uniknąć kolejnych berlińskich igrzysk czy kolejnego włoskiego mundialu. W obliczu tego wszystkiego nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że dając ciche przyzwolenie na organizację mistrzostw świata w Katarze, zawiodła nie tylko FIFA. Zawiodła cała piłkarska społeczność.

Udostępnij
Mateusz Mazur

Mateusz Mazur