24.04.2021 09:08

Superliga, którą popiera FIFA. Amerykańscy giganci chcą połączyć siły

Najgłośniejszym tematem światowego sportu w ostatnim czasie jest powstanie Superligi, założonej przez piłkarskich potentatów, niezrzeszonej z międzynarodowymi organizacjami. To jednak nie jest odosobniony pomysł w piłce nożnej - do podobnego rozwiązania może dojść bowiem w Ameryce Północnej. Co ciekawe, zwolennikiem tego tworu jest prezydent FIFA Gianni Infantino, który sprzeciwiał się założeniu Superligi.

Superliga, którą popiera FIFA. Amerykańscy giganci chcą połączyć siły

Amerykańscy giganci chcą połączyć siły

Powstanie Superligi, jeśli dojdzie do skutku w przyszłości, będzie przełomem w futbolu i nie ma co do tego cienia wątpliwości. To jednak nie jest odosobniony pomysł – podobny narodził się po drugiej stronie Atlantyku. Coraz głośniej mówi się o tym, że dwie najsilniejsze ligi CONCACAF – Major League Soccer zrzeszająca kluby z USA i Kanady oraz meksykańska Liga MX miałyby się połączyć. Nowy twór nie tylko zastąpiłby dotychczasowe rozgrywki krajowe, ale także całkowicie zmonopolizować północnoamerykański futbol, zmniejszając wagę tamtejszej Ligi Mistrzów. Połączone rozgrywki mogłyby także częściowo unicestwić piłkarskie tradycje – liga meksykańska istnieje od lat 40., ale historia tamtejszych rozgrywek sięga nawet do początku XX wieku.

Nastawienie do północnoamerykańskiej superligi jest jednak całkowicie inne niż do europejskiej. Obie strony widzą w połączeniu lig duże korzyści – odbiór jest pozytywny zarówno ze strony działaczy lig oraz przedstawicieli klubów. Można powiedzieć, że przeciw decyzji o nowych rozgrywkach są tylko meksykańscy kibice mieszkający w ojczystym kraju. Bo Meksykanie zamieszkujący USA otwarcie popierają nowy twór. Co więcej, można powiedzieć, że to właśnie oni są jednym z głównych akumulatorów tego pomysłu.

Gianni Infantino popiera inicjatywę

A co na to FIFA? Gianni Infantino do amerykańskiego tworu podchodzi całkowicie inaczej niż do europejskiej Superligi, którą oficjalnie potępił: – Potępiamy założenie Superligi, która jest oderwaniem od obowiązującego aktualnie systemu.

Tymczasem liga północnoamerykańska będzie jeszcze większym monopolistą na swoim podwórku niż rozgrywki, którymi miał zarządzać Florentino Perez. Prezydent FIFA jeszcze w marcu przyznał, że opcja połączenia MLS i Ligi MX jest ciekawa i FIFA widzi ją w pozytywnym świetle. Z czego wynika bardziej entuzjastyczne podejście Infantino do tego tworu aniżeli Superligi, której żywot ostatecznie szybko się zakończył?

– Jeżeli chcemy, aby drużyny klubowe były na najwyższym poziomie na całym świecie, a nie tylko w Europie, musimy mieć nowe pomysły. Widzimy potencjał w Ameryce Północnej, ekonomiczny i piłkarski. Ufam im, że podejmą najlepsze decyzje w tym względzie – stwierdził w marcu Gianni Infantino.

To jednak nie wszystko. Prezydent FIFA twierdzi, że amerykańska liga może stać się “najlepszą na świecie”. Czy tak się stanie? Raczej wątpliwe, ale prestiż rozgrywek z całą pewnością może wzrosnąć, gdy dojdzie do fuzji, a to wpłynie na większe wpływy z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. Bo tutaj, co nie jest żadnym zaskoczeniem, także chodzi o pieniądze, a cała reszta, jak m.in. kultura krajów i historia klubów… Dla działaczy liczy się tyle, co zeszłoroczny śnieg.

Bariera kulturowa okaże się problemem?

– Największą wadą z pewnością byłoby pozbawienie obu lig jej pochodzenia i tożsamości przyznał w rozmowie ze “SportMarketing.pl” meksykański dziennikarz mieszkający w USA, Ivan Pineda. I nie da się ukryć, że przepaść kulturowa – również pod względem piłkarskim w obu krajach jest ogromna. Spójrzmy na tradycje w Meksyku i Stanach Zjednoczonych – różnica jest diametralna. Liga MX, jeszcze pod nazwą Primera Division powstała w 1943 roku, natomiast Major League Soccer aż 50 lat później. Gdy jednak ominiemy formalności, piłkarska historia Meksyku rozpoczęła się już na początku XX wieku. W 1901 roku powstała CF Pachuca, natomiast pięć lat później Chivas de Guadalajara.

Przepaść jest również pod względem sukcesów w rozgrywkach kontynentalnych – w Lidze Mistrzów CONCACAF meksykańskie drużyny triumfowały aż 36 razy, a 18 razy przegrywały w finale, biorąc pod uwagę również starcia z krajowymi zespołami. Z kolei Stany Zjednoczone mimo piłkarskiego rozwoju w XXI wieku ani razu nie triumfowały w turnieju po 2000 roku. W całej 60-letniej historii drużyny z USA sięgały po kontynentalne trofeum tylko dwa razy i trzy razy przegrywały w finale. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę dwa przegrane finały zespołów z Kanady, sukcesy są nieporównywalne do klubów z Meksyku, a także… Kostaryki, która ma na koncie sześć pucharów Ligi Mistrzów i pięć przegranych finałów.

Zwróćmy uwagę także na popularność Ligi MX. Według danych portalu “Sport Intelligence”, w latach 2013-2018 meksykańskie rozgrywki cieszyły się czwartą na świecie frekwencją, biorąc pod uwagę ligi piłkarskie i dziewiąte, patrząc na ligi wszystkich dyscyplin sportowych. Warto dodać, że Ligę MX śledziło więcej piłkarskich fanów na trybunach niż włoską Serie A!

Lekarstwo na problemy finansowe Ligi MX

Aspektem, który przemawia na korzyść Major League Soccer są jednak finanse. Z powodu pandemii meksykańskie kluby oraz tamtejsza liga straciły sporo pieniędzy, dlatego fuzja obu rozgrywek na pewno opłaciłaby się drugiej stronie.

– Mikel Arriola, prezes Ligi MX, popiera połączenie lig. Dla niego głównym celem tego projektu jest pozyskanie środków finansowych, które zostały utracone w wyniku pandemii COVID-19. Pod koniec marca 2021 roku Arriola wysłał raport do 18 klubów Ligi MX, w którym wyszczególnił wszystkie korzyści, jakie kluby uzyskałyby – podkreślając bardzo duże ekonomiczne – w przypadku hipotetycznego połączenia z MLS – przyznał w rozmowie ze “SportMarketing.pl” meksykański dziennikarz Ramon Betech Malach.

Trzeba także spojrzeć na to, że Major League Soccer cieszy wielką popularnością wśród meksykańskich kibiców mieszkających w USA. Meksykanie są najliczniejszą mniejszością narodową w Stanach Zjednoczonych – z powszechnego spisu ludności w 2019 roku wynikało, że 10 milionów amerykańskich obywateli urodziło się w kraju południowych sąsiadów, a aż 39 milionów ma meksykańskie korzenie.

– Wielu Meksykanów mieszka w USA, więc jeśli meksykańskie drużyny grają tam z drużynami amerykańskimi, to kibice z obu krajów byliby na tych meczach przyznał Ramon Betech Malach.

MLS przyciąga meksykańskie gwiazdy oraz tamtejszych kibiców

Duży wpływ na to ma także fakt, iż w MLS grało w ostatnich latach sporo tamtejszych piłkarzy, głównie meksykańskich ikon. Jedną z nich jest Javier „Chicharito” Hernendez, były zawodnik Manchesteru United i Realu Madryt, który obecnie gra w Los Angeles Galaxy. Z kolei w drużynie Los Angeles FC występuje grający niegdyś w Arsenalu, Carlos Vela. Innymi nazwiskami, które mogą przyciągnąć Meksykanów do MLS są też Jonathan dos Santos (LA Galaxy), Carlos Fierro (San Jose Earthquakes), Rodolfo Pizzarro (Inter Miami) i Alan Pulido (Sporting Kansas City).

Poza tym, Meksykanie spodziewają się, że dzięki połączeniu, kibice będą mogli zobaczyć na własnym boisku piłkarskie gwiazdy.

– Zespoły będą mogły kupić graczy wyższego kalibru, co w kategoriach oznacza lepszą konkurencję stwierdził Ivan Pineda. – W przypadku Meksyku zaletą jest możliwość gry elitarnych graczy w meksykańskich drużynach. W końcu tacy zawodnicy jak David Villa, Wayne Rooney i Zlatan Ibrahimovic występowali w MLS. Bez wątpienia meksykańscy kibice chcieliby mieć w swoich drużynach zawodników tej kategorii dodał Ramon Betech Malach.

Dalekie podróże będą problemem meksykańskich klubów?

Meksykański dziennikarz stwierdził jednak, że problemem dla jego rodaków mogą być częste podróże do USA. Koszty podróży mogą początkowo się odbić na funkcjonowaniu klubów z Meksyku, przez co mogą nieco odstawać od amerykańskich.

– Główną wadę można było dostrzec w części ekonomicznej. Koszty przelotów w obie strony i zakwaterowania są zbyt wysokie, biorąc pod uwagę, że podróżowaliby nie tylko zawodnicy, ale także trenerzy, asystenci i personel medyczny stwierdził Ramon Betech Malach.

Amerykanie i Meksykanie chcą grać ze sobą co tydzień?

Jaki wpływ będzie miało połączenie obu lig dla federacji CONCACAF? Z zewnątrz wygląda to na jeszcze większą monopolizację Meksyku, USA i częściowo Kanady w Ameryce Północnej. Z drugiej strony – zarówno Meksykanie, jak i Amerykanie są głodni pojedynków między zespołami z obu krajów. Jedyną okazją do tego do tej pory była Liga Mistrzów CONCACAF, dlatego władze obu lig wierzą, że w ten sposób wzrośnie poziom wszystkich zespołów.

– Mieliśmy okazję zobaczyć bardzo niewiele starć między Meksykanami a Amerykanami; w tej nowej lidze mogliśmy je oglądać co tydzień, zamiast raz czy dwa razy w roku. Pod względem sportowym ta decyzja również byłaby dobra. Konkurencyjność wzrośnie, a nazwa i prestiż CONCACAF mogą wzrosnąć na arenie międzynarodowej, tak jak stwierdził Don Garber (prezes MLS, przyp.red.) powiedział Ramon Betech Malach 

Szansa czy zagrożenie?

Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą na temat połączenia MLS i Ligi MX. Obie osoby, które z bliska śledzą rozgrywki podchodzą do możliwego ruchu dość optymistycznie. Z jednej strony widzą zagrożenia, ale z drugiej przewidują, że jest to szansa dla obu stron.

Ivan Pineda: – Osobiście uważam, że mógłby to być świetny pomysł. Myślę, że obie strony mogą na tym wiele zyskać. Z perspektywy transmisji MLS zyskałby więcej widzów, a Liga MX zyskałaby większy zastrzyk finansowy. Na początku mógłby być problem tożsamościowy, ale – jak już wspomniałem – widzę w tym formacie szansę na rozwój piłkarski. Jeśli to się uda i będzie się rozwijać przez lata, myślę, że może to być fundamentem czegoś wielkiego w świecie sportu.

Ramon Betech Malach: – Dla mnie ta fuzja byłaby dobrą decyzją dla obu lig, ale podkreślam – na dłuższą metę. Zanim zostanie wdrożona w życie, wszyscy powinni się do tego przyzwyczaić: menedżerowie, trenerzy, zawodnicy i przede wszystkim kibice. W mediach społecznościowych widziałem wielu meksykańskich fanów komentujących, że nie zgadzają się z tym pomysłem. Myślę, że nagłe kroki w tej kwestii mogłyby tylko negatywnie wpłynąć na nowy twór. Meksykańscy kibice mogliby się wtedy postarać o to, by rozgrywki nie doszły do skutku. Jedynym powodem, dla którego Meksyk nie mógłby  dołączyć do ligi, są koszty podróży. W dłuższej jednak perspektywie, jeśli ten projekt się powiedzie, Meksyk wielokrotnie odzyska swoją “inwestycję”.

To będzie „najlepsza liga na świecie”?

Z drugiej strony, obaj eksperci nie zgadzają się ze słowami Gianniego Infantino, jakoby amerykańska liga z czasem miała się stać najlepszą na świecie.

Ivan Pineda: – Myślę, że jestem tutaj nieobiektywny ze względu na moje piłkarskie preferencje, ale byłaby to liga mająca wiele do zaoferowania i która mogłaby potencjalnie rywalizować z najlepszymi rozgrywkami europejskimi. Ale oczywiście nie od razu.

Ramon Betech Malach: – Sądzę, że ta liga byłaby bardzo dobra, ale nie nazwałbym jej “najlepszą na świecie”. Mam nadzieję, że nowe rozgrywki będą ekscytujące, ale nie dorównają najlepszym ligom europejskim. 

***

Wszystko wskazuje na to, że połączenie Major League Soccer oraz Ligi MX wkrótce dojdzie do skutku. Można powiedzieć, że całemu procesowi przeciwni są m.in. meksykańscy kibice, którzy mieszkają w swojej ojczyźnie. Jeśli więc decyzja zostanie podjęta za szybko, tamtejsi fani mogą wyjść na ulice i wszelkimi sposobami sprawić, że do żadnego połączenia nie dojdzie, a utworzenie rozgrywek zakończy się fiaskiem. Przeciwne mogą być także meksykańskie kluby, które mogą mieć problemy finansowe związane z kosztami podróży, gdyż po prostu nie są przyzwyczajone do zagranicznych wyjazdów. Liga Mistrzów CONCACAF nie jest bowiem rozłożona na cały sezon, a tylko na początek roku. Dlatego występy zagraniczne zespołów są dokładnie zaplanowane i nie było ich zbyt wiele.

Według ekspertów, decyzja o wspólnej lidze nie powinna być podjęta z dnia na dzień, a dokładnie przemyślana, gdy wszyscy – z uwzględnieniem kibiców – będą gotowi na nowy format. Szczególnie, że rozgrywki mają wyprzeć zarówno MLS, jak i Ligę MX, a także zagrozić Lidze Mistrzów CONCACAF, gdyż od tej pory w ramach jednych rozgrywek będą grać kluby z trzech krajów, bo trzeba pamiętać, że Major League Soccer jest już wspólną ligą USA i Kanady.

Połączenie obu lig zdaniem ekspertów ma jednak więcej zalet niż wad. Meksykańskie kluby, które w czasie pandemii zorientowały się, jak bardzo są zadłużone, zyskają przede wszystkim finansowo. Z kolei amerykańskie zdobędą większą widownię, oczywiście gdy już na stadiony będzie mógł wejść komplet kibiców. Władze lig obu krajów nie boją się barier kulturowych, ale też nie ukrywają, że fuzja może mieć pozytywny wymiar finansowy, na co szczególnie zwraca udział strona meksykańska.

W co gra Gianni Infantino?

Jaki interes w całym projekcie ma Gianni Infantino? Trzeba pamiętać o tym, że Gianni Infantino jeszcze niedawno forsował rozbudowanie Klubowych Mistrzostw Świata. W listopadzie prezydent FIFA zresztą stwierdził, że chciałby żeby wiele klubów mogło powalczyć o światowe trofeum.

– Liverpool ma 180 milionów kibiców, a Flamengo 40 milionów, przy czym ogromna większość pochodzi z Brazylii. W przypadku The Reds proporcje rozkładają się na cały świat. Chcę żeby kluby spoza Europy w przyszłości też były powszechnie znane. Mój cel to: 50 klubów, które będzie w stanie wygrać Klubowe Mistrzostwo Świata – mówił Gianni Infantino jeszcze w listopadzie ubiegłego roku. Niespełna pół roku później Superliga próbowała pokrzyżować jego plany. W każdym razie wywyższanie rozgrywek z Ameryki Północnej nad europejskimi mogło być lampką ostrzegawczą dla piłkarskich potentatów.

Wielu obserwatorów twierdzi, że trudno powiedzieć wprost, dlaczego Infantino forsuje fuzję lig. Najprawdopodobniej jednak jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Nie bez powodu taki ruch prawdopodobnie zostanie podjęty w okolicach Mistrzostw Świata 2026, którego gospodarzami będą wspólnie Kanada, Meksyk i USA. Nie przez przypadek prezydent światowej federacji sam zapewniał, że liga, która powstanie w wyniku fuzji może być “najlepszą na świecie”. Siła futbolu w krajach organizujących mundial oznacza bowiem ogromne korzyści finansowe dla FIFA. I tego właśnie pragnie Infantino. Natomiast jeśli chodzi o wiarę w wyrównane szanse, o których mówi szef FIFA? Przemilczymy, ponieważ to już zbyt wyświechtany slogan ze strony światowych federacji, by taktować go poważnie.

Udostępnij
Przemysław Chlebicki

Przemysław Chlebicki