Aktualności 11 września 2024

Stanisław Miliński: w Domu Polskim wykorzystałem wiedzę ze studiów [WYWIAD]

Dzięki studiom na Akademii Leona Koźmińskiego Stanisław Miliński dowiedział się o możliwości wolontariatu w Domu Polskim podczas Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Jak opowiada to było niezapomniane przeżycie, ale też możliwość poznania środowiska, z którym wiąże swoją zawodową przyszłość.

Łukasz Majchrzyk, SportMarketing.pl: Skończył pan niedawno studia na kierunku Zarządzanie w sporcie i już ma Pan na koncie takie doświadczenie zawodowe. Jak to się stało, że trafił pan na wolontariat w Domu Polskim podczas Igrzysk Olimpijskich?

Stanisław Miliński: – O takiej możliwości dowiedziałem się na studiach z zarządzania w sporcie na Akademii Leona Koźmińskiego. Powiedział nam o tym Pan Mecenas Marek Pałus, który jest Sekretarzem Polskiego Komitetu Olimpijskiego i jednocześnie wykładowcą prawa sportowego. To On zasugerował, że warto aplikować, jeśli ktoś ma taką możliwość.

Jak wyglądało samo aplikowanie?

– Wszelkie informacje o wolontariacie były dostępne na stronie PKOl, w zakładce dedykowanej wolontariatowi. Kandydaci musieli wskazać, jakimi językami się posługują. Na miejscu, znajomość angielskiego i francuskiego była przydatna, choć niekonieczna. Chętnych na pewno było sporo, bo wiem, że nie wszyscy koledzy się dostali. Na miejscu się okazało, że głównie to byli Polacy pochodzący z Paryża. Z Polski były bodajże trzy osoby na 30 wolontariuszy, pracujących w Domu Polskim.

Kiedy trzeba się było pojawić w Paryżu?

– Do Paryża dotarłem trzy dni po otwarciu igrzysk. Na kilka tygodni przed wydarzeniem wolontariusze określali swoją dyspozycyjność i możliwe godziny pracy. Na szczęście koordynator wolontariuszy był pod tym względem bardzo elastyczny. Pracowaliśmy na dwie zmiany, od 14 do 18 i od 18 do 22.

Gdzie konkretnie mieścił się Dom Polski?

– To był pałacyk, Pavillon Royal. Kompleks składał się z kilku budynków: główny miał trzy kondygnacje, a obok był budynek gospodarczy, dwupiętrowy, wybudowany w podobnym stylu architektonicznym. Pośrodku, przed pomieszczeniem gospodarczym było boisko do koszykówki, zaś dalej rozciągała się strefa dla wszystkich gości, gdzie można było coś zjeść, napić się i oglądać transmisje na wielkim telebimie.

Kto tam przychodził?

– Głównie pojawiali się Polacy, choć co jakiś czas wpadali goście z zagranicy. Zabawne było, kiedy francuscy policjanci zainteresowani kolekcjonowaniem olimpijskich pinsów odwiedzili nasz dom, zbierając je w każdym domu olimpijskim. Chcieliśmy się odwdzięczyć za ich pracę, co skłoniło wielu z nas do poszukiwań polskich pinsów, które ostatecznie udało się znaleźć.

Byli polscy olimpijczycy?

– W Domu Polskim pojawiali się zarówno działacze sportowi, jak i byli olimpijczycy.  Regularnie odwiedzał nas na przykład prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, Pan Henryk Olszewski, wraz ze podopiecznym Tomaszem Majewskim, który pełnił rolę koordynatora Domu Polskiego. Miałem również okazję pograć w koszykówkę z Robertem Korzeniowskim – trzeba przyznać, że jest w świetnej formie, choć akurat w trakcie igrzysk kończył 56 lat. Oczywiście, w Domu Polskim regularnie gościliśmy polskich olimpijczyków, którzy zdobyli medale. Dzięki przyjętemu systemowi logistycznemu byliśmy zawsze przygotowani na ich przybycie. Kiedy tylko polski atleta zdobywał medal, wiedzieliśmy, że można się spodziewać jego wizyty tego samego lub następnego dnia. Zespół wolontariuszy zajmował się wszystkim, od dekoracji i ustawienia przestrzeni, po szczegóły takie jak catering i bezpieczeństwo. Naszym celem było stworzenie przyjemnej atmosfery, aby każdy medalista mógł poczuć się wyjątkowo i doceniono jego osiągnięcia.

Ktoś jeszcze miał w tej okolicy swój dom?

– Jakieś 200 metrów dalej, mieścił się dom olimpijski Brytyjczyków, a jeszcze trochę dalej Włochów. Reszta domów znajdowała się ścisłym centrum miasta. Duńczycy mieli swoje miejsce na Champs Elysee, natomiast większość komitetów olimpijskich, w tym Brazylijczycy oraz Kolumbijczycy swoje domy zorganizowali w Parc de la Villette. Nasz dom znajdował się w Lasku Bulońskim, który jest granicą właściwego Paryża i okolicznych miasteczek i podróż ze ścisłego centrum zajmowała jakieś 40 minut. Ja na miejsce docierałem metrem.

Jakie atrakcje można było znaleźć w Domu Polskim?

– W Domu Polskim można było przede wszystkim na żywo śledzić występy polskich olimpijczyków. Oprócz sportowych emocji, na miejscu można było uczestniczyć w panelach dyskusyjnych z przedstawicielami sportu, sztuki i biznesu. Na terenie Domu znajdowało się boisko do koszykówki, gdzie odbywały się mecze towarzyskie gości. Wieczorami natomiast goście bawili się przy DJ-setach. Najdłuższa zabawa była w pierwszą niedzielę Igrzysk, kiedy Klaudia Zwolińska zdobyła dla Polski pierwszy medal.

Ile kosztowała wizyta w Domu Polskim?

– Za bilet na cały dzień w Domu Polskim, czyli od godziny 14 do 22 trzeba było zapłacić 30 euro w dzień roboczy i 40 euro w weekend, ale jak się weszło na teren obiektu, to gość korzystał z jedzenia i napojów bezalkoholowych bez limitu.

Wróćmy jeszcze na chwilę do studiów z zarządzania w sporcie, od których zaczęliśmy. To część planu na rozwijanie kariery zawodowej?

– Dokładnie tak. Aktualnie pracuję jako aplikant adwokacki w kancelarii Klepuszewski Klimczyk i Wspólnicy, jednej z nielicznych kancelarii sportowych w Polsce. Na co dzień uczestniczę w prowadzeniu spraw związanych z dopingiem oraz obsłudze prawnej polskich związków sportowych i klubów sportowych. Poznanie środowiska jest dla mnie kluczowe. Dom Olimpijski był w rzeczywistości również miejscem networkingu, jak to było zapowiadane i przyznam szczerze, że jestem zadowolony z pobytu. Mogłem poznać wiele wartościowych osób ze świata sportu. Oczywiście, same studia na ALK też dużo pomogły. Dodatkowo, można było się przekonać, jak organizacja imprez sportowych wygląda w praktyce.

Studia zmieniły spojrzenie na niektóre sprawy?

– Przed studiami z zarządzania w sporcie nie wiedziałem, że tak jest istotny marketing. To jest wpływanie na emocje, na odbiór danego wydarzenia, a nie manipulowanie klientami. Podczas wolontariatu mogłem wykorzystać swoją wiedzę ze studiów. Na przykład, zwracałem uwagę na detale, takie jak odpowiednie eksponowanie logotypów sponsorów, co miało bezpośredni wpływ na obraz marki w oczach publiczności. Interakcje z wieloma podmiotami sponsorującymi oraz bezpośrednia obserwacja organizacji dużych imprez sportowych, pokazały mi, jak teoria łączy się z praktyką w rzeczywistym świecie sportu.

 

Studia podyplomowe na kierunku Zarządzanie w sporcie, których absolwentem jest nasz rozmówca to unikalny program stworzony z myślą o rozwoju dyscypliny zarządzania sportem z wykorzystaniem najnowszej wiedzy i najlepszych praktyk. Rekrutacja trwa do 15 września. Program jest afiliowany w ramach FIFA/CIES Programme in Sports Management. Absolwenci i absolwentki programu mogą ubiegać się o stypendium FIFA Master. Portal SportMarketing.pl jest patronem medialnym wymienionego kierunku studiów.

Więcej informacji na stronie kierunku: https://www.kozminski.edu.pl/pl/oferta-edukacyjna/studia-podyplomowe/zarzadzanie-w-sporcie